Co jest kulane #57 czyli jiu-jitsu vs submission grappling (spodnie czy spodenki ?)

Wyobraź sobie scenariusz, że idziesz na swój pierwszy trening. Trafiasz na zajęcia grupy początkującej, gdzie razem z Tobą pojawia się kilku świeżaków. Wiadomo, jest stresik i te sprawy, a znaczna część osób dookoła ma za sobą już jakiś tam staż. Pierwsze co rzuci się w oczy to zapewne braki w odzieniu. W swoich spodenkach i koszulce wyróżniasz się na tle uśmiechniętych postaci w kimonach. Zapewne spodoba Ci się czarne lub niebieskie, bo białe wydaje się zbyt posp0lite i kojarzy się z karate. Po tygodniu lub dwóch podekscytowany odbierzesz od kuriera paczkę ze swoim pierwszym gi i rozpoczniesz piękną przygodę.

Kiedy jednak zajrzysz w grafik dokładniej będą intrygowały cię zajęcia o dziwnej nazwie Submission Grappling lub przejrzyściej nazwane jako No-Gi. W zależności od tego w jak dużym klubie trenujesz będą tam również podziały zaawansowania lub będzie to po prostu jednolita grupa na której trenują wszyscy. Zaintrygowany tymi zajęciami zapytasz kolegi z grupy początkującej o co właściwie chodzi z tą grupą bez kimon na co on odpowie, że to „grupa dla fizoli, sterydziarzy, morderców i na pewno wrócisz stamtąd z kontuzją”. Przekonany tym argumentem nie zdecydujesz się wybrać na grupę bez kimon i tak upłynie czas. Podczas tego okresu zdarzy Ci się kilka razy potrenować bez kimon, ale stwierdzisz, że to jednak nie dla Ciebie. Nie ma za co złapać, a kolega z którym się kulasz notorycznie łapie Cię za głowę lub za nogę totalnie nie skupiając się na esencjonalnych pozycyjnych szachach. Upewnisz się również, że Jiu-Jitsu w wydaniu bez kimon to czysto fizolska formuła, a Ty przecież nie masz zamiaru się z nikim siłować, a raczej dążysz do idealnej techniki. Większość Twoich ziomeczków z maty podziela ten pogląd trenując sumiennie w kimonach i omijając szerokim łukiem zajęcia bez kimon. Niektórzy z nich po nielicznych próbach wrócili turbo wku#wieni z treningu No-Gi, kiedy niższy pasek złapał ich na taktarowa, skrętóweczkę lub inną ekwilibrystyczną i kryminalną technikę.

Wyobraź sobie scenariusz #2, że idziesz na swój pierwszy trening. Trafiasz na zajęcia grupy początkującej do klubu, gdzie treningi nastawione są na formułę Submission Grapplingu, No-Gi lub MMA. Nie masz problemu z dopasowaniem się do grupy, gdzie wszyscy mają spodenki, koszulkę, bądź inne zajefajne rash-guardy, legginsy i te sprawy. Jeżeli zwracasz uwagę na swój outfit to dość szybko wbijasz na stronę ze sprzętem i kupujesz sobie strój superbohatera w którym będziesz podbijał matę. Przez bardzo długi czas zgarniasz srogie wpie#dol, ale przyjmujesz to na klatę i łapiesz coraz większą zajawkę. Któregoś dnia zauważasz, że w grafiku są również zajęcia w kimonach. Nie posiadasz swojego, ale mimo wszystko idziesz bo Twój głód treningowy wzrasta. Po pierwszych zajęciach trzęsiesz się z wku#wienia, bo nagle okazuje się, że cała płynność ruchu, której uczyłeś się bez kimon znika w momencie, gdy ktoś złapie Cię za kołnierz. Do tego te wszystkie kurczaki, których nie możesz poddać, bolące paluchy i pie#dolone duszenia kołnierzem. Nie masz zamiaru tam wracać, nie obchodzą Cie promocje na stopnie i reszta tej błazenady. Trenujesz Submission Grappling czyli jedyną słuszną formę, a kimono do niczego Ci się nie przyda. Amen !

Dlaczego piszę ten tekst moi drodzy ? Dlatego, że nie znalazłem się w żadnej z powyższych sytuacji. Pierwsze 6 lat trenowałem wyłącznie w kimonach, a Submission Grappling dodatkowo w formie rekreacji. Kiedy jednak świat obrócił się do góry nogami moje Jiu-Jitsu zmieniło się totalnie. Mogę śmiało powiedzieć, że dzięki zdjęciu kimona odkryłem to wszystko na nowo. Niestety przez pewien czas spowodowało to nastawienie rodem ze scenariusza #2, kiedy rzucałem joby na kimona i wypierałem się, że to nie mój styl. Minęły jednak lata i dziś z radością mogę powiedzieć, że kocham to wszystko jako całość. Jiu-Jitsu i Submission Grappling to zgoła dwie odrębne formuły, aczkolwiek tylko otwarta głowa, a przede wszystkim nieskończona zajawka do obydwu pozwala poprawnie funkcjonować. Na codzień obcuje z ziutkami, którzy mają nastawienie z obydwu scenariuszy, ale każdy kiedyś dojrzeje. Nie znaczy to jednak, że każdy pójdzie taką samą drogą. Pozdrawiam wszystkich konsumentów tego pięknego sportu. Peace !

tekst: Łukasz Truskolawski

CO JEST KULANE?

Przeczytaj także