Cóż to za wspaniały czas, kiedy sale treningowe pękają w szwach nabite frekwencją przez wszystkich tych, którzy zdecydowali się podjąć zgłębiania sztuk walki po raz pierwszy lub po raz kolejny. Pokłady motywacji w tej części roku to jakiś astralny spisek, ale skoro już tak jest to trzeba brać. Brać póki jest i wycisnąć jak najwięcej z tej nieludzkiej mocy, która ma swoje ograniczone zasoby. Po wakacyjnych miesiącach, które najczęściej gromadzą tylko tych na poważnie wkręconych w swoją zajawkę przyszedł kolejny czas próby.
Może po prostu jest tak, że wszyscy już wiedzą o tym, że za chwile nastąpi notoryczny deficyt promieni słonecznych, będzie padało, wiało, szumiało i dobijało. Może w związku z tym warto znaleźć sobie ciepłe cztery ściany w których możemy poznać nowych ludzi, czegoś się nauczyć i przy okazji nabrać trochę sprawności. Trochę to brzmi jak mierna reklama, ale w rzeczywistości tak właśnie działa ludzka psycha w przypadku podjęcia czynności treningów BJJ. Pierwszy strzał motywacji kończy się najczęściej po trzech miesiącach, a w grudniu zbliżają się święta, coraz trudniej trafić na matę, a w końcu myśl, że zacznę od stycznia zamyka szczelnie drzwi powrotu. Styczeń bardzo się przedłuża, a w razie powrotu na matę zaczyna się kolejny czas treningowy, który przy dobrych wiatrach może potrwać 2-3 miesiące. Bezlitosny powrót wiosennej aury nie sprzyja już regularnym treningom, a pierwsze cieplejsze dni po raz kolejny stawiają kropkę nad i. Wychodzi na to, że okresie wrzesień-czerwiec czyli typowego wymiaru roku szkolnego większość początkujących potrafi zdobyć się na regularne 5-6 miesięcy praktyki BJJ.
Spore grono adeptów bazuje na wymienionych wcześniej zwyżkach i spadkach motywacji, gdzie pierwsze potrafią popchnąć na matę nawet do 4 razy w tygodniu, a drugie odciąć na pełne tygodnie treningowe. Normalna sprawa. Jesteśmy tylko ludźmi i czasami się chce, a po prostu czasami nie chce. Zawsze podkreślam młodszym kolegom, że lepsze sumienne i długoterminowe 2 razy w tygodniu niż 3 tygodnie w gazie i potem off. Poznanie swoich możliwości treningowych to kwestia bardzo długich lat, a umiejętność słuchania swojego ciała jeszcze kilka kolejnych. Cierpliwość. Kiedyś za cholerę nie wiedziałem co to znaczy, a po dekadzie spędzonej na macie dopiero wiem z czym to się je. I chyba tak właściwie dopiero teraz rozumiem co znaczy, aczkolwiek do statusu cierpliwego jeszcze mi daleko.
Tak naprawdę na tej całej fighterskiej drodze walczymy o długoterminowość, wieloletnią realizację małych celów i potencjalną dyspozycję sportową do najpóźniejszych lat żywota. Wszystko jest kwestią tego, czy zdecydujesz się przyjść na matę w zaplanowane dni. Jeżeli to będą dwa w tygodniu po prostu wykonaj pieprzony plan i stopniowo zakładaj kolejne. Zdrowia i wytrwałości w bólach !
tekst: Łukasz Truskolawski