Złapaliśmy się z Grzegorzem Bigdoniem, brązowym pasem pod Vagnerem „Boca” Guimares i trenerem w rzeszowskim klubie ArtFight. Grześkowi w zeszły weekend udało się wygrać ADCC Ukraine Open w kategorii zaawansowani 70kg. Sprawdźcie co miał do powiedzenia na temat turnieju za granicą i swoich treningów.
Cześć ! Na początku gratulujemy występu na Ukrainie. Jak wrażenia z samego turnieju i z przebytych walk ?
Cześć, wielkie dzięki! Wrażenia z zawodów jak najbardziej pozytywne, bardzo mi sie tam podobało, na zawodach panował fajny klimat, np na początku przed rozpoczęciem walk wspólna rozgrzewka wszystkich zawodników na głównych matach z muzyka w tle tak jak to ma miejsce na zawodach zapaśniczych. Walki natomiast stały na bardzo wysokim poziomie, chłopaki walczyli w fajnym stylu szukając poddań, dużo dźwigni na nogi, obaleń. Ze swoich walk również jestem zadowolony, dwie udało mi sie skończyc przed czasem, w tym w finałową – duszeniem zza pleców z Olegiem Sogorem znanym też z Polskich zawodów ADCC.
Czy jakoś specjalnie przygotowywałeś się pod ten turniej, czy to raczej przystanek w drodze do Mistrzostw Polski ADCC ?
Jeżeli chodzi o przygotowania to nie robiłem w sumie nic specjalnego, staram sie cały czas pracować nad techniką. Nie myślałem też o tych zawodach jako o przystanku przed MP, każde zawody na których startuje uważam za tak samo istotne.
W styczniu udało Ci się wygrać Dragon’s Den Cup w Radomiu. Czy na chwile obecną stawiasz tylko na formuły w której możesz atakować nogi bez ograniczeń ?
Zdecydowanie zawody Sub Only i ADCC to formuły które mi się najbardziej podobają i mam najwiekszą zajawkę startując na takich zawodach. Brak ograniczeń w atakowaniu nóg to jeden z istotniejszych powodów dla których uważam te formuły za najlepsze i najbardziej prestiżowe. Im mniej punktów, ograniczeń w dozwolonych technikach, ingerencji sędziów tym bardziej zbliżamy się do istosty Submission/BJJ.
Swego czasu startowałeś z powodzeniem w kimonach, czyżby zajawka na trening submission fighting zepchnęła na drugi plan treningi w gi ?
Tak to prawda, był okres że dużo trenowałem i startowałem w kimonach, później było coraz trudniej o ludzi którzy by chcieli mocno trenować w GI więc postanowiłem skupić się tylko na Submission Fighting i teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć że było to dla mnie bardzo dobre, nie potrafiłbym sie skupić na tych dwóch formułach w 100% które jednak znacznie się różnią. Teraz w Kimonach praktycznie nie trenuję i jest mi z tym bardzo dobrze 😀 nie chciałbym już rozkminiać worm gardy czy berimbolo albo przechodzić pajęczą gardę Mateuszowi Fladze 😀 ale uważam że i ten etap był potrzebny i na pewno wiele wypracowanych podstaw w gi przydaje mi się do dzisiaj w Submission.
Dzięki za rozmowę, zdrówka i powodzenia !
Dziękie wielkie za wywiad, pozdrawiam wszystkich czytelników GrapplerInfo.