Za oceanem, dokładnie w siedzibie Atos Jiu Jitsu San Diego od kilkunastu dni trenują polscy zawodnicy, którzy cieszą się piękną słoneczną pogodą, kiedy u nas wielkimi krokami zbliża się polska złota jesień. Karol Dzieniszewski, Patryk Bobrel, Monika Markowska i Jakub Długosz relacjonują nam swój pobyt w Kalifornii.
Wylot do Kalifornii piękne wakacje i moc treningów, wybór co do miejsca trenowania był duży ale z góry wiedzieliśmy że jedziemy trenować do Atos’u, gorzej z wyborem na którą plaże jedziemy po treningu…
Lot trwał 20h, masakrycznie długo chociaż najgorszy okazał się ten ostatni, z Chicago do San Diego, trwał 4,5h ale dłużył się odkąd można było już odpiąć pasy. Wszystko i tak nagrodził widok miasta w pierwszej przejażdżce w wypożyczonej furze, wtedy nawet nie czuje się zmęczenia chociaż tak naprawdę każdy z nas nie spał jakieś 36h. Kto nie wie co to Jet lag, dowie się na pewno po takiej podróży, specjalnie poszliśmy spać mniej więcej 22 czasu tutejszego żeby wstawać już wg tego klimatu, a każdy z nas wstał mniej więcej o 6 rano, dziwne akcje ale po tygodniu już przeszło.
Z treningami też był kosmos, zanim się wkręciliśmy na dobre minął tydzień, najgorzej zniósł to chyba dziki bo po każdym treningu tampon w nosie :)) Treningi różne, jak przystało na kozaków z polszy wiadomo że trzeba zajechać na competition group, która jest na zaproszenia, ale oczywiście z tym nie było problemu Andre nas chętnie zaprosił, co tu dużo mówić, grupa killerów- nie ma co patrzeć czy chłop ma czarny czy purpurowy pas, z każdym jest jak na wojnie- z resztą takie nastawienie jest tutaj wpajane i każdy zajeżdża walkę jakby był na zawodach.
Szkoda że Andre Galvao był tylko parę dni bo uciekł na seminaria w Europie ale jeszcze zdążymy z nim porobić parę dni przed naszym wyjazdem, z resztą z większych nazwisk których nie ma to JT Torres który też się udał na wakacje i seminaria do Włoch. Chłopaki są po campie na ADCC więc im wybaczymy. Za to Keenan, Josh hinger, Jimmy friedrich, Mike Carbulido, Lucas Barbosa, Michael Liera Jr. I pare innych purpur które na prawdę są mocne. Treningi rano mocne 11, na początku siedzimy tylko my wiadomo nauczeni punktualności, reszta zjawia się Hmm…. Dajmy tak 11:30 wiadomo ile osób dzisiaj ćwiczy, dziwne ale u nich to normalne. Z resztą nie samym treningiem człowiek żyje…
Chociaż nie, oni tylko Jiu Jitsu i nic więcej, widać to od razu. Szczerze to myślałem że my w Polsce trenujemy mało, przecież oni, takie gwiazdy to 3x dziennie to dla nich norma, nic bardziej mylnego, owszem są codziennie rano na 11 ale to i tak nie bite 5x w tyg, wieczorem przychodzą na 18 ale tylko przebrać się, posiedzieć, zrobić dosłownie 3x technikę i Ew jak jakiś narwany niebieski pasek chce powalczyć to go stłamsić i później zamulać pod ścianą przeglądając instagrama, fb, fan page i takie tam. Wychodzi na to że my w Polsce chyba za bardzo chcemy…
No ale skoro przyjechaliśmy tyle czasu to głupio nie zrobić wieczornego treningu tym bardziej że rano tylko No Gi a w pon śr piątek kimona wieczorem aby nie wypaść z wprawy. Najpiękniejsze w Kalifornii po treningu wiadomo jak przystało na polskiego brazola to Acai, wersja z masłem orzechowym wymiata, pierwszy podjazd małe opakowanie żeby zobaczyć co i jak, potem wiadomo trzeba wjechać na wersje XL ale dziki stopuje bo trzeba trzymać kalorie, przecież nie można wrócić z masą przystała na prawdziwego Amerykanina, dobrze że wyczailiśmy aplikacje myfitnesspal co pięknie pomaga nam trzymać się w ryzach a dzięki pomocy Łukasz Ho Thanh moja dieta wygląda dobrze i jest moc na treningach. Z biegiem czasu minął stres przed walkami z gwiazdami światowego Jiu Jitsu przez co nasze walki wyglądają już dobrze a nie kiepsko jak na samym przyjeździe, jeszcze dwa tyg przed nami także czuję że treningi będą inaczej wyglądały na koniec, może uda mi się kogoś wpisać so CV, dziki już paru ma, ja jeszcze nie… Pozdro