Co jest kulane #12 czyli Garry Tonon (uderza) celnie

Kolejny tydzień jak z bicza strzelił. Choć nigdy nie było dane z tego bicza strzelać to upływ czasu jest idealnie definiowany przez to powiedzenie. No to skoro już poetycki wstęp za mną to teraz przejdźmy do omówienia kwestii, które są składowymi tegoż upływu. Dzieje się mało i niemało, Conor naoglądał się za dużo „Narcos” i swoimi poczynaniami zbliża się do urzeczywistnienia jeszcze większej ilości kapusty, kosztem chwilowych kajdanek. Cóż, wyżej wymieniony upływ czasu działa różnie na poszczególne jednostki, zwłaszcza w sferach rozumienia biznesowego kiedy mówimy o ograniczeniu praktyk warsztatu na korzyść wyświetlania się w sytuacjach godnych (cennej!) uwagi.

W każdym razie, nieważne. Nie o tym miało być, ale internety wariują i ciężko przejść obojętnie. Tematem zdecydowanie wartym uwagi jest debiut Garry’ego Tonona w klatce. Co prawda dłuższy tydzień minął już od tego wydarzenia, aczkolwiek w tym tygodniu Garry pojawił się w studio u jednego z byłych wspólasów UFC. Otóż jak powszechnie wiadomo Tonon zaliczył pierwszą zawodową wygraną i wbrew oczekiwaniom zrobił to w płaszczyźnie, która do jego bazowych nie należy. Jego przeciwnik mimo dużo większego doświadczenia został zdeklasowany przez stójkę Garry’ego i finalnie rozbity uderzeniami w parterze. Tonon przyznał, że nie chciał pchać się gre parterową z racji na spróbowanie się w nowej płaszczyźnie, która pozwalała mu na podniesienie poprzeczki przy zmianie formuły walki. Większość zawodników w swoich pierwszych walkach decyduje się na zastosowanie swoich najlepszych stron celem pewnej wygranej, ryzyko nie wydaje się być warte świeczki. I znów wracamy do terminu upływu czasu, który w tym wypadku wpłynął na karierę Tonona bardzo pozytywnie. Czy wróci do grapplingu? Wydaje mi się, że tak naprawdę nie odchodzi nikt. Zwłaszcza w dobie dzisiejszego rozwoju rynku płatnych eventów. Jak zawsze czekam i kibicuję Garry’emu. Za styl i łeb na karku, bez zamuły.

To skoro już Tonon celnie uderzał w klatce to trafił w jeszcze jeden łańcuch refleksji. W rozmowie z jednym z polskich chwytaczy poruszyliśmy temat MP ADCC, które już za pasem. Dlaczego wciąż submission fighting traktowane jest mocno wybiórczo przez zawodników z pierwszej ligi? Nie wracajmy do skrętówek, please. Czy wyżej wymieniony element ryzyka nie jest właśnie tym motorem napędowym do ciągłej zajawy na robotę? Tak sobie debatowaliśmy, a stanowisko Tonona jak najbardziej pasuje do tematu. Wydaje się, że skoro Garry postanawia w debiutanckiej walce próbować się w ryzykownej płaszczyźnie to podjęcie decyzji o starcie w „nowej” formule grapplingowej też jest kwestią do ogarnięcia. W końcu czym byłoby to jiu-jitsu bez ciągłych prób i szukania nowych opcji?  Zwyczajnie by się znudziło. Pozdrawiam, do usłyszenia.

tekst: Łukasz Truskolawski

CO JEST KULANE?

Przeczytaj także