Nie potrafiłbym inaczej skomentować ostatnich wydarzeń niż przytaczając klasyczny tekst legendarnej Molesty. Nie chciałem też pisać zwykłego podsumowania (jak zwykle) bo to co się wydarzyło zasługuje na opakowanie w felieton. Za nami kolejne Mistrzostwa Europy ADCC, imprezy którą obdarzam chyba największym ładunkiem emocji i na którą zawsze czekam z niecierpliwością. Ma to swoje podłoże w sentymencie, ale przede wszystkim chyba w najzwyklejszej, czystej zajawce na Submission Fighting.
Jednak nie o dyscyplinie sf czy o samych zawodach będzie dzisiaj. Będzie przede wszystkim o ludziach. Ludziach, którzy poświęcili się swojej drodze i za każdym razem ciężko i ambitnie tyrają, aby wywalczyć bilet na najbardziej prestiżowy turniej w branży. Wiele z tych osób spotkałem na swojej drodze i dzięki temu mogłem poznać jeszcze szersze spektrum szlifowania warsztatu na macie. Wiele z tych osób trenuje długo, ciężko i wytrwale aby spełnić swoje marzenia i dostać się tam, gdzie dostają się nieliczni.
Inspiracja. To chyba pierwsze słowo, które nasunęło mi się po uporządkowaniu wszystkich news’ów, które dostałem w trasie. Pół dnia wydzierałem japę na zawodach dzieciaków więc nie było mi dane przeżyć tego live, ale o tym kiedy indziej bo to osobne kilka stron. Niestety niektórym z bliskich mi znajomych nie udało się wygrać. Wiem, że jest to dla nich bardzo ważna impreza, a pogoń za marzeniami jest nieraz okupiona ciężką porażką. Inspirujecie mnie. Nie widzę na chwilę obecną cenniejszej wartości niż zebranie sił po ciężkich upadkach i sumienny krok dalej, ku lepszemu, aby jutro znów pracować na wynik. Zrobiliście naprawdę niesamowitą robotę i daliście jeszcze większą zajawkę na to, że możemy miałem okazję dzielić z Wami jedną matę. Jutro też jest dzień, a kolejne trialsy pewnie na wiosnę, wierzę, że to będzie Wasz czas !
Wiedziałem, że tak będzie. W to że Wardzina wywalczy ten bilet. W to, że nie sypną go leglock’iem tak łatwo. Rok temu na obozie rozmawialiśmy i pytałem Adama o ADCC. Pamiętam, że odniosłem wrażenie jakby chciał, ale bez polotu. Jak czas i obowiązki pozwolą. Od tamtego czasu skill Wardziny i doświadczenie wzrosło o potęgę, a życzliwi mu ludzie zachęcili go do startu w Rumunii. Jak wyszło to już sami wiecie. Mamy finalistę ADCC 2019 w Los Angeles w królewskiej kategorii -87.9 kg. Historia tworzy się na naszych oczach ! Na medal z finałów czeka cały naród, a Wardziak na chwile obecną wydaje się do niego mocnym kandydatem. Gratulacje Adam, zdrówka i powodzenia w Twoim Road to ADCC !!
Do finałów w LA został rok. Na wiosnę druga okazja do zdobycia biletu, drugie Mistrzostwa Europy. Wiem, że głód wygranej znowu wzniesie na wyżyny dyspozycji wszystkich naszych harpaganów, którzy staną do walki o marzenia. Czekam na to, będę tam. Raz już byłem i póki co nic nie przebiło emocji gry o najwyższą stawkę.
tekst: Łukasz Truskolawski