Gerard Łabiński w Warszawie zaliczył doskonały występ. Młody zawodnik Aquila Competition Team zdominował kategorię niebieskich pasów. Podopieczny Jakuba Zawadzkiego nie dał szans rywalom w swojej kategorii wagowej, a następnie zdobył bilet na World Pro w Abu Dhabi dzięki wygranej w małym open – 74 kg niebieskich pasów… W środku wywiad z finalistą kwietniowych finałów World Pro.
Opowiedz nam swoją drogę po zwycięstwo w Twojej kategorii wagowej oraz open niebieskich pasów.
Na eliminacjach do World Pro pierwszego dnia zawodów, walczyłem w kategorii -74 niebieskich pasów. Stoczyłem 5 walk, z czego 3 zakończyłem poddaniem przeciwnika a 2 wygrałem na punkty. Miałem ciężkich przeciwników, więc każdy pojedynek wymagał skupienia i koncentracji, jednak byłem dobrze przygotowany fizycznie i psychicznie, dzięki czemu udało się zwyciężyć.Ta wygrana dała mi pierwszy wolny los w kategorii Open, która miała miejsce następnego dnia. Poza tym w drodze na najwyższe podium miałem do rozegrania jeszcze 3 walki. Pierwszy pojedynek w kat. Open stoczyłem z zawodnikiem, który wywodzi się z zapasów. W pierwszych chwilach byłem zaskoczony jego siłą jednak złapałem dobry uchwyt, dzięki któremu udało mi się go skontrolować a potem poddać. W drugiej walce moim przeciwnikiem był Szwed. Od początku grałem swoją grę i zdobyłem punkty dzięki toczeniu. Następnie wziąłem plecy. Walkę wygrałem na punkty. Pozostał finał.
Kto sprawił Ci największe problemy na zawodach? Z kim miałeś najcięższe walki?
W kategorii -74 niebieskich w sobotę dobrą walkę stoczyłem ze Spinatorem, ale najcięższym przeciwnikiem był dla mnie Włoch, który okazał się bardzo dobry technicznie. Jednak udało mi się złapać ciasne duszenie, które zakończyło pojedynek. W niedzielę natomiast zdecydowanie walka finałowa z niepozornym Linbladem Maxem była najcięższa – każdy z nas wiedział, o jaką stawkę walczy. Na początku straciłem dwa punkty. Potem zdobyłem dwie przewagi i doprowadziłem do remisu. Długo pracowałem nad uchwytem i na 30 sekund przed końcem walki udało mi się przeciwnika przetoczyć. Potem skupiłem się na stabilizacji i czekałem aż skończy się czas. Wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na utratę pozycji, więc nie próbowałem kończyć. Przeciwnik był bardzo dobry i z pewnością wykorzystałby każdy mój błąd ,wiec nie ryzykowałem.
Gdzie było trudniej wygrać? W swojej kategorii czy open?
Poziom był bardzo wysoki w obu kategoriach. Ciężko powiedzieć, gdzie było trudniej wygrać jednak duży wpływ na zawodników, na mnie też – miała stawka, o jaką przyszło nam walczyć. W sobotę walka o medal i przysłowiowy uścisk ręki prezesa a w niedzielę – wiadomo. Nie ma się, co oszukiwać – każdy zawodnik obecny na macie w drugim dniu zawodów przyjechał walczyć o bilet.Większy stres i determinacja potrafią wpłynąć niesamowicie na człowieka. Poza tym zmęczenie po pierwszym dniu zawodów sprawiło, że to technika była najważniejsza, przez co walka była bardziej wymagająca i wyczerpująca.
Bilet na finały World Pro to pewnie twój największy sukces tak?
Na razie biletu nie widziałem (śmiech) Ale tak! Jest to jeden z moich największych sukcesów. Jednak były to dopiero eliminacje do głównego turnieju, w którym przyjdzie mi walczyć. Będę pracował ciężko nad tym, aby to właśnie tam odnieść ten prawdziwy, największy sportowy sukces.
Jak zazwyczaj preferujesz rozgrywać walki na zawodach? Wolisz walczyć z pleców czy przechodzić gardę z góry?
Od jakiegoś czasu preferuję walczyć z pleców i chyba mi to wychodzi J Jednak na treningach skupiam się też bardzo na przechodzeniu gardy.
Ostatnio wróciłeś z medalami z Anglii, gdzie wystartowałeś na London Open BJJ. Jak ci się podobała tamtejsza impreza?
London Open to były bardzo dobrze zorganizowane zawody. Wszystko było jasne, zgodne z harmonogramem i ogłaszane dużo wcześniej, dzięki czemu można było się dobrze przygotować. W Londynie pojawili się ludzie z każdej strony świata, co bardzo podniosło poziom i sprawiło, że zawody były naprawdę ciekawe. W pojedynkach ludzi z różnych stron świata, z różnych szkół BJJ można zobaczyć jak odmienne potrafią być sposoby walki w BJJ i taktyka. Niestety jest duża różnica w organizacji zawodów za granicą a w Polsce, ale idziemy w dobrym kierunku. Choć na pewno trialsy Warszawskie organizowane przez Jakuba Sawickiego są na wysokim, międzynarodowym poziomie, zarówno pod kątem organizacji jak i sędziowania.
Startowałeś już poza granicami naszego kraju, właśnie w Anglii i byłeś również w Lizbonie na ME. Ciężej jest na zawodach w Polsce czy za granicą?
Zdecydowanie za granicą. Wydaje mi się, że jest to związane z różnorodnością zawodników oraz tym, że na zawody takie jak London Open czy ME zjeżdżają się ludzie z całego świata, dla których często BJJ jest sposobem na życie. Jeśli chodzi o umiejętności i poziom zawodników to bjj w Polsce rozwija się bardzo szybko i myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, aby znaleźć się w europejskiej czołówce. Dowodem na to jest fakt, że na każdych zawodach zagranicznych, na których się pojawiamy zajmujemy, często najwyższe miejsca na podium.
Jesteś młodym zawodnikiem, jak zaczęła się Twoja przygoda z BJJ? Kiedy przyszedłeś na swój pierwszy trening BJJ?
W 1998 roku, kiedy miałem 4 lata tata zaprowadził mnie na mój pierwszy trening Judo. Trenowałem całe dzieciństwo, a moim pierwszym trenerem był Paweł Szwedziak – bardzo dobry człowiek o wielkim sercu, który zaczął kształtować we mnie zawodnika. Uczył mnie podstaw, motoryki, wyrabiał we mnie odruchy i instynkt do walki. Z biegiem lat uzmysławiałem sobie, że dużo lepiej walczy mi się w parterze. W 2009 roku poszedłem w zasadzie ‘testowo’ na mój pierwszy trening Brazylijskiego Jiu-Jitsu… i tak już zostało. Na początku myślałem o tym, jak o chwilowej odmianie od Judo lecz bardzo szybko spotkałem na swojej drodze Jakuba Zawadzkiego, który zaraził mnie swoją pasją do BJJ i został moim trenerem. Trenujemy razem od 2 lat – aktualnie w ACT (aquilact.pl) – nowopowstałym klubie pod Drysdale JJ.
Czy oprócz treningów w BJJ trenujesz jeszcze style uderzane? Boks, tajski boks?
Nie. Obecnie skupiam się na BJJ w Gi. Rekreacyjnie trenuję boks z ojcem Przemysławem Łabińskim – jednak to tylko dla przyjemności.
Czy na dzień dzisiejszy zamierzasz wyłącznie poświęcić się kimonom i jak najwięcej startować w zawodach w Gi? Może trenujesz przekrojowo z myślą o MMA?
Obecnie BJJ jest dla mnie najważniejsze, więc cały wolny czas przeznaczam na trening w Gi. Planuję startować jak najwięcej. Kolejny cel to oczywiście AbuDhabi World Pro. Przyszłościowo myślę o MMA jednak jest to tak odległy temat, że póki, co nie ma sensu go poruszać. Teraz jestem skoncentrowany na BJJ.
autor: Janek Andrejczuk
Na koniec, jeśli chciałbyś komuś podziękować to masz na to miejsce
Chciałbym podziękować wspaniałym rodzicom którzy wspomagają mnie na każdej płaszczyźnie , wszystkim chłopakom z klubu ACT oraz GAMENESS TEAM. Oraz takim osobą jak Jakub Zawadzki który prowadzi mnie od początku , Piotrowi Jeleniewskiemu za ogromny wkład w mój rozwój , Jagodzie Podkowskiej za setki godzin katowania technik. Firmą: ACAI MANIA WARSZAWA , 4sportlab , NoProblem fight wear(Pawłowi Błachowiczowi) Oraz najlepszemu portalowi grapplerINFO za przeprowadzony wywiad.