Stało się. Największa federacja BJJ na świecie zadebiutowała na rynku polskim. Pojawiła się na gruncie, gdzie do tej pory odbywały się największe eventy grapplingowe w naszym kraju, czyli Poznaniu. Mistrzostwa Polski w kimonach, Mistrzostwa Polski No-Gi i inne mniej prestiżowe zawody, przyciągają do stolicy Wielkopolski rzesze zawodników z całego kraju. Dobra organizacja i centralne umiejscowienie sprzyjają wielkim wydarzeniom, zazwyczaj idącym w parze z dużą frekwencją. Niestety, pod tym względem pierwsze zawody IBJJF w Polsce, zupełnie nie spełniły oczekiwań… Czy mimo to, imprezę można zaliczyć do udanych? Przeanalizujmy kilka faktów.
Termin.
Wiosna obfituje w zawody BJJ. Nie jest to nowość, od kilku lat, to właśnie od marca do czerwca, można startować praktycznie co dwa tygodnie, a organizatorzy chętnie wybierają ten okres w roku. Co za tym idzie konkurencja jest duża, a zawodnicy wybierają sobie zawody, w których zamierzają wziąć udział. W bezpośrednim sąsiedztwie Poznań Open znajdowały się w tym roku, świetnie zorganizowany Octopus Cup w Łodzi i niosący ze sobą ogromną tradycję 14-tu edycji Puchar Polski w Koninie. Obie imprezy również umiejscowione w centralnej Polsce, obie mające bardzo dobrą reputację. Rzeczą, która jednak wyróżniała je zdecydowanie na tle Poznań Open, była niewątpliwie wysokość wpisowego.
Koszty.
Tutaj nie ma co kryć. IBJJF jest imprezą drogą. Szczególnie, jak na polską kieszeń, ponieważ start w jednej tylko kategorii to równowartość 290zł. Na uczestnictwo w obu formułach, czyli Gi i No-Gi, trzeba było przeznaczyć niemal 500zł. Do tego zawodnicy wymagający licencji, musieli jeszcze doliczyć koszty jej wyrobienia, o formalnościach z tym związanymi nie wspominając. Łatwo sobie policzyć, że przekłada się to mniej więcej na równowartość czterech startów na zawodach niezależnie organizowanych przez polskich Organizatorów. Mimo, że jak na warunki IBJJF, ceny nie były wygórowane, najwyraźniej polski rynek nie był na nie gotowy.
Lokalizacja.
Luboń świetnie się sprawdza, jako miejsce zawodów grapplingowych. Środowisko przywykło już do hali, jest ona wygodna pod tego typu imprezy. Lokalizacja jest dobra, łatwy dojazd z autostrady i duży parking. Frekwencja zazwyczaj dopisuje, oczywiście proporcjonalnie do rangi danych zawodów. Pozornie świetne miejsce na pierwsze zawody IBJJF w Polsce. Pozornie. Wspominając wcześniejszy akapit, mówiący o wysokości wpisowego, zawodnicy mogli odnieść wrażenie, że w zasadzie otrzymają to samo do czego są przyzwyczajeni, tylko za czterokrotnie wyższą cenę. Mało tego, w perspektywie nie mieli otrzymania jakichkolwiek nagród rzeczowych, poza ładnym medalem. Oczywiście IBJJF to prestiż, oraz marka rozpoznawalna w całym świecie BJJ, lecz z tej perspektywy, plusy z tego płynące, nie wytrzymały konfrontacji z kosztami.
Przebieg zawodów.
Większość obsługi poznańskiego Openu, jest już mocno zaprawiona w organizatorskich bojach, a to za sprawą licznie organizowanych zawodów, w tym samym miejscu. Doświadczenie, jakie mają w tym temacie, jest bezcenne i wpłynęło ono na bezproblemowy przebieg imprezy. Niemniej jednak system, wg którego toczyła się impreza był typowy dla zawodów IBJJF i nieco inny, niż ten wg którego pracują zazwyczaj reprezentanci poznańskiego Alliance. Trzeba przyznać, że łatwo zaadaptowali się do poleceń przedstawicieli federacji i wszystko przebiegło bezproblemowo. Oczywiście na hali można było odczuć tą zmianę, chociażby dlatego, że nie było muzyki, oraz mikrofon był używany znacznie rzadziej, niż zazwyczaj. Jest to charakterystyczne dla zawodów federacji, ponieważ odpowiedzialni za matę ludzie, wyłapują zawodników ze strefy oczekujących osobiście, a mikrofonu używają wtedy, kiedy nie mogą zawodnika odnaleźć. W efekcie ludzie, którzy przebywają cały dzień na zawodach, wieczorem odczuwają mniejszy ból głowy, związany z całym zamieszaniem 🙂
Detale.
Rzeczą, która odróżniała zawody Poznań Open, od innych tego typu imprez w naszym kraju, były m. in. detale. Małe szczegóły, które razem zebrane robią różnicę. Może nie dla samych zawodników, ale robią różnicę wizerunkową, poprawiają PR całego sportu. IBJJF jest sprawnie działającą firmą, a co za tym idzie ma spójną politykę wizerunkową. Sędziowie ubrani byli w ciemne eleganckie spodnie, i czarne koszule z kołnierzem, wszyscy jednakowo i elegancko. To standard. To samo tyczy się pola walki. Wszystkie regulaminowe, odpowiednio duże, co nie zawsze jest normą na polskich zawodach. Małe detale, takie jak obrusy na stolikach sędziowskich, z numerami mat, wszechobecne logotypy organizacji, jednolite bandy reklamowe, kwiaty przy podium, wszystko to w sumie składa się na dużo lepszy odbiór imprezy u osób, które patrzą na zawody z zewnątrz. Wymagania dotyczące strojów No-Gi, życia co prawda zawodnikom nie ułatwiają, ale sprawiają, że kibic siedzący na trybunach nie ma wątpliwości na jakim poziomie zaawansowania toczy się dany pojedynek.
Poziom sportowy.
Pomimo, że zawodników było stosunkowo niewielu, poziom sportowy zawodów można ocenić jako wysoki. Przyjechało wielu zawodników z zagranicy, prezentujących ciekawy styl. Sporo również było walk w kategoriach czarnych pasów, co nie zawsze jest standardem na polskiej scenie. Niesamowitą formę zaprezentował szczególnie Krzysztof Suchorabski, który z Poznania wywiózł trzy złote medale. Swoją klasę potwierdził także Maciej Surma, który wygrał swoje kategorie, oraz kategorie Open. Pojawił się także dobrze znany z polskich zawodów Eldar Yakuza, który zgarnął pełną pulę, wygrywając cztery złota w dywizji brązowych pasów.
Kilka faktów.
Do rywalizacji w formule Gi zgłosiło się w sumie 100 zawodników. W formule No-Gi do zawodów zapisało się 53 zawodników. W kimonach na listach pojawiło się 15 czarnych pasów, a bez kimon 9-ciu. Mimo niskiej frekwencji, wystartowało kilku bardzo mocnych polskich zawodników, takich jak m. in. Adam Wardziński, Maciej Surma, Marek Zbróg, Krzysztof Suchorabski, Bartosz Zawadzki, Łukasz Niejodek, Paweł Kozłowski, Krzysztof Michalak, Michał Kaużyński, Jakub Mroczkowski.
Czy IBJJF zawita jeszcze do Polski? Ciężko oceniać. IBJJF to firma, a każda firma nastawiona jest na zysk. Wszystko zależy, czy federacja będzie patrzeć na Polskę perspektywicznie, czy będzie gotowa na pewne kompromisy i do zachowania cierpliwości. Czy jest miejsce na zawody IBJJF w Polsce? Mimo średnio udanego startu (jedynie pod względem frekwencji, ponieważ same zawody pozostawiły po sobie bardzo dobre wrażenie), chyba jednak jest. Trzeba sobie tylko jasno odpowiedzieć na pytanie, czego po nich oczekujemy i w znaczący sposób odróżnić je od innych krajowych zawodów. Wyeksponować oprawę, prawdopodobnie zmienić lokalizację i termin. Czy to się uda i czy w ogóle warto? Czas pokaże.