Było najlepiej. W sumie na tym mógłbym zakończyć, aczkolwiek byłoby to nieuczciwe w stosunku do tak ważnej imprezy (i ofkors do czytelników). Nie jestem specjalnie obity i obeznany w zagranicznych turniejach, więc rzadko mogę oglądać spektrum poziomu europejskich jiu-jiteiros. Więc przysłodzę jeszcze raz, opadła mi szczęka i chyba nawet złapałem zajawkę na kimona (!) idąc oczywiście w myśl „kiedyś to było”, no że tak o wiele biedniej.
Pierwszy dzień turnieju i sam wizual, który wrzuciliśmy w sobotę rano robił mega wrażenie. Już sam fakt obecności obcych facjat na sali robił klimat oddzielający międzykrajowe turnieje od tych na naszym podwórku. Poziom walk niebieskich czy purpurowych pasów pokazywał, że jiujitsu ma stale taki poziom rażenia, który mobilizuje zawodników do ciągłego doskonalenia. A co za tym idzie do determinacji prowadzącej na najwyższy stopień pudła. Wiele walk poszło naprawdę na centymetry i były to pojedynki taktyczne charakterystycznym dla walk z najwyższej półki. Całą sytuacje ratował czas walki i ewentualna dogrywka o złoty punkt, w których napięcie rosło i można było zaobserwować mocne końcówki. Format 6 minutowy sprawdza się doskonale i choć niektórzy wolą pełną dziesiątkę, usprawnia to także przebieg zawodów.
W niedzielę salą pękała pod naporem mocarnych graczy. Czołówka czarnych pasów z naszego podwórka, znane nazwiska ze świata i kolejna dawka rywalizacji na najwyższym poziomie. Stawki o które walczyli zawodnicy to ładny zastrzyk keszu, który jako wartość dodana determinuje zawodników do najlepszej dyspozycji. Walki na poziomie czarnych pasów to także w większości pojedynki dopięte do pierwszego błędu przeciwnika. Całość mogliście oglądać na żywo, a więc jeżeli nie mieliście okazji to wszystkie pojedynki naszych graczy możecie sprawdzić na powtórce. Było na co popatrzeć.
Zawsze takie turnieje zostawiają po sobie dobre wspomnienie. Jestem przekonany, że rok 2018 może być przełomowy w kwestii obecności organizacji ACB w Polsce, a co za tym idzie wszyscy na tym skorzystają. No, tylko właśnie z tym „wszyscy” to wiecie jak jest. Kwestia priorytetów i zrozumienia jak bardzo rozwojowe są takie rywalizacje. Wygrana, przegrana, zarobek, strata. Tak w sumie gdyby te ostatnie zamienić na „obicie” to chyba nie będzie żadnej straty. Czyż nie? Zdrowia.
tekst: Łukasz Truskolawski