Czternastka za nami. Wczoraj cały dzień spędziliśmy na dobrze znanej hali OSiR Włochy i działo się naprawdę grubo. Mimo frekwencji niemal połowę mniejszej niż na Mistrzostwach Polski w kimonach czuć, że MP ADCC nosi na sobie ten niesamowity prestiż przez co turniej mocno tętni życiem. Oczywiście z perspektywy organizatorów większa frekwencja to zawsze pewien wyznacznik, aczkolwiek jednodniowe zawody na których wszystko idzie sprawnie zawsze pozostają w pamięci jako solidna firma.
I taką firmą bez dwóch zdań jest Flow Fighters czyli Kuba „Watson” Witkowski i Zosia Szawernowska, którzy po raz kolejny wzięli na siebie organizacje MP. Kuba i Zosia przyzwyczaili nas już do pełnego profesjonalizmu, a z każdym rokiem starają się jeszcze bardziej zaskakiwać. W tym roku zwycięzcy kategorii PRO otrzymali nagrody pieniężne w wysokości 1000 zł, a więc pokaźną sumkę. Medal z ADCC ma i tak niesamowitą wartość, a jeżeli dorzucimy do tego 3/4 najniższej krajowej to rzeczywiście możemy poczuć się jak PRO. Tak trzeba żyć ! Na sali oczywiście nie umieraliśmy z głodu. Była smaczna szamka od Opti Diet, Mobilna Kawa czy nieśmiertelny bufecik z OSiR-u. Nie trzeba było kołować się na pizze, ani butować do biedronki (choć jest tylko za rogiem:) ).
No dobrze, to skoro już omówiliśmy organizację to przejdźmy do kwestii sportowych. Najbardziej wyczekiwana dywizja PRO jak zwykle przyniosła mega waleczki. Największą niespodzianką zawodów był Mateusz Szczeciński, który już drugie zawody z rzędu pokazuje jak mocnym warsztatem technicznym dysponuje. W tygodniu odpalimy wywiad z Mateuszem, a więc dowiecie się trochę o jego starcie. Kolejnym zaskoczeniem w kategorii 87,9 kg był Łukasz Pawlina, zawodnik z Rzeszowa, który w finale co prawda przegrał z Marcinem Bandlem, ale po drodze pokonał mocne nazwiska. Bez dwóch zdań możemy mówić o kolejnych mocnych leglock’ach w kategorii 88. Co prawda zabrakło niektórych zawodników z racji na start w kadrze grapplingu, ale co się odwlecze…
Podsumowując, jedne z najstarszych zawodów w Polsce wciąż nie tracą swojej pozycji. Jest to zasługa ludzi przez których nie przemawia jedynie chęć zarobku, a przede wszystkim pasja i chęć kultywowania dyscypliny submission fighting’u w naszym kraju. Jeżeli widzę, że Kuba i Zośka oprócz organizowania turnieju stają do rywalizacji, a potem na podium to wiem, że idziemy w dobrym kierunku. Póki MP ADCC są rękach prawdziwej zajawki to submission fighting w Polsce będzie żyło. Także bez tych, którym nigdy nie po drodze 🙂 Pozdro!
tekst: Łukasz Truskolawski