W ubiegłą sobotę w Warszawie odbyła się bardzo ciekawa impreza. Inicjatywa zapoczątkowana przez klub Dragon’s Den Warszawa miała na celu umożliwienie startu w formule zapaśniczej osobom trenującym BJJ i Submission Grappling.
Na Otwartych Mistrzostwach Warszawy Amatorów w Zapasach w Stylu Wolnym nie zabrakło znanych grapplerów z naszego podwórka, wśród których znalazł się także finalista ADCC Janek Andrejczuk. Znany ze swojej gry zapaśniczej Janusz po raz kolejny nie zawiódł i wygrał kategorię -80kg. Poprosiliśmy Janusza o komentarz po jego debiucie w tej formule:
„Zapasy to świetny sport, jednak jako zawodnik stricte jiu jitsu nie zawsze mam okazję ich wypróbować nawet jeśli 80% przygotowań do turniejów stanowią zapasy.
Czasami mamy turniej na dużym poziomie, wiemy, że przeciwnik ma dobre gilotynki… no i co, warto wchodzić w nogi jeśli np. walczymy o bilet do MŚ? Na szczęście zapasy to nie tylko dojście do 1 czy 2 nóg ale to już inna para kaloszy.
W końcu mamy turniej, na którym czając się z obaleniem bardziej skupiasz sie na otwarciu i timingu niż na tym z jakim zapięciem gilotyny lądujesz.
To jest po prostu czysta frajda
Tak widzę turniej, w którym miałem przyjemność brać udział w ubiegłą niedzielę. Just fun.
Same mistrzostwa zostały zorganizowane na hali Polonii, całkiem blisko centrum więc dojazd prosty, co jest na plus.
Na hali 2 maty zapaśnicze, obok maty rozgrzewkowe. Frekwencja czerwcowa więc sala spełniła rolę i było wszystko glanc.
Na początku było omówienie przepisów więc jeśli ktoś jeszcze miał jakieś wątpliwości to miał okazję dopytać.
Walki odbywały się bez parteru zapaśniczego, jedynie można było zrobić obejście za plecy albo położyć na łopatki.
Obsuwa jakaś lekka była ale biorąc pod uwagę, że jechaliśmy pociągiem z Białegostoku o 5:08 to im później miały zacząć się walki tym lepiej. Mało jest niedziel w ciągu roku gdzie wstaję o tej porze w innym celu niż do kibla więc nie narzekałem.
Pomimo, że nie zgłosiła się jakaś imponująca liczba osób to klimat na sali był naprawdę super. Ciężko to opisać słowami. Pełno emocji, krzyków, dopingowania znajomych, zaciętych walk punkt za punkt, ciągła akcja. Coś całkiem innego niż bjj.
Jeśli chodzi o mój start to udało mi się wygrać kategorię 80 kg. Następnie tak trochę z partyzanta superfajt ze zwycięzcą kategorii -72, Jankiem Bernardem, który położył mnie na łopatki. Masa to jednak nie wszystko, a więc starciu Janka z Jankiem… wygrał Janek.
W zawodach brały udział zarówno młodsze jak i starsze osoby, trenujące bjj/mma oraz trenujące tylko zapasy rekreacyjnie, pełen misz masz ludzi co stworzyło niepowtarzalny klimat.
Podsumowując:
Jeśli będzie kolejna edycja to zapisujcie się w ciemno, czysta frajda”