Trzy tygodnie po Mistrzostwach Polski BJJ, znaczna część polskiego środowiska grapplerskiego, ponownie pojawiła się pod Poznaniem. Tym razem powodem była pierwsza edycja turnieju Winter Open, organizowanego przez doświadczoną pod tym względem ekipę poznańśkiego Alliance. Była to dobra okazja dla wszystkich, którzy ciężko pracowali nad przygotowaniami do MP i chcięli podkreslić swoją formę na kolejnych zawodach. Impreza okazała się sporym sukcesem. Dopisała frekwencja, ponieważ ponad 500 zawodników w obu kategoriach (Gi i No-Gi), to bardzo dobry wynik, szczególnie biorąc pod uwagę perspektywę końca roku i nadchodzących Świąt. Poniżej przedstawiamy kilka faktów po Winter Open 2015.
Bardzo dobra organizacja.
To cecha, która przylgnęła już chyba na stałe do lubońskich turniejów. Doświadczenie pracy ekipy, sztywne trzymanie się jasnych reguł, zgodność rozgrywania dywizji z harmonogramem i porządek na hali sprawiają, że na te turnieje przyjeżdża się z przyjemnością, bez obaw, że stres związany z naszym startem zostanie przyćmiony przez nerwy związane z organizacją zawodów. Pod tym względem to chyba liderzy w naszym kraju i nie można powiedzieć, że jest to spowodowane frekwencją, ponieważ imprezy na które przyjeżdża niemal 1000 osób, zorganizowane są z podobną konsekwencją. Wszystko odbywa się bardzo restrykcyjnie wg reguł IBJJF, z pomijaniem jedynie tych zasad, które na prawdę mocno uprzykrzyłyby życie polskim zawodnikom, jak np. przepisy dotyczące stroju no-gi (kolory rashguardów zgodne z kolorem pasa).
Atmosfera i otoczenie.
Wspomniana powyżej dobra organizacja sprawia, że lubońskie zawody są mniej stresujące dla zawodników i widzów, a atmosfera jest bardzo dobra. Widać, że wpłynęły one korzystnie na zachowania zawodników, szczególnie tych początkujących. Można gołym okiem dostrzec większe obycie startujących, zarówno w strefie weryfikacyjnej, jak i oczekujących na walkę. Nawet białe pasy w większości wiedzą np., że należy stanąć przed matą z odpowiedniej strony i czekać na gest sędziego zapraszający na pole walki. Takie zjawiska wcale nie były oczywiste jeszcze 3-4 lata temu. Na hali zawsze są też zorganizowane stoiska z cateringiem i kawą. Od niedawna można też zjeść acai bowls, co zawsze dodaje „brazylijskiego” klimatu. Dzięki temu zawodnicy nie są skazani jedynie na batoniki i colę z automatów.
Medale i nagrody.
W kwestii medali nie można się do niczego przyczepić: solidne, ładne i estetyczne, specjalnie tłoczone na tą imprezę, nawiązujące do zimowego charakteru turnieju poprzez kształt płatka śniegu. Plus również za dyplomy, co zawsze nadaje indywidualnych cech trofeum. W kwestii nagród było już tym razem nieco gorzej, ponieważ z tzw. „fantami” wyjeżdżali tylko zwycięzcy kategorii, a i te nie powalały. Trzeba jednak przyznać, że patrzymy na te zawody przez pryzmat wcześniejszych, dużo większych imprez, a technicznie rzecz biorąc, była to pierwsza edycja tych zawodów. Organizatorzy nie mogli być pewni frekwencji na turnieju zaraz po Mistrzostwach Polski i bezpośrednio przed świętami, także nie będziemy czepiać się zanadto. Trzeba również dodać, iż polscy zawodnicy są przyzwyczajeni do solidnych nagród rzeczowych, które najczęściej rekompensują medalistom koszty wpisowego. Nie jest to regułą poza naszym krajem, poniważ dla przykładu IBJJF nie nagradza zawodników, nawet na największych imprezach, niczym poza medalem. Skoro jednak, stworzyła się taka tendencja w naszym rodzimym środowisku, trzymajmy się naszych wyższych standardów i niech to świat równa do nas 🙂
Poszanowanie dla kategorii Masters.
Przyjęta z góry zasada rozległego wyboru kategorii oraz ich niełączenia, to jedna z kluczowych cech, która odróżnia zawody spod szyldu poznańskiego Alliance, od innych imprez tego typu w Polsce. Odzwierciedla ona w tym temacie filozofię IBJJF, a więc największego potentata w świecie BJJ. I wydaje się być to droga słuszna, ponieważ, o ile kategorie czarnych pasów wciąż świecą pustkami, to pozytywy dostrzegamy, kiedy dokładniej przyjrzymy się kategoriom Masters. Zawodnicy między trzyciestym, a czterdziestym rokiem życia i starsi, szczególnie ci, którzy stosunkowo niedawno rozpoczęli swoją przygodę ze sztukami walki, niekoniecznie potrzebują czterech, czy pięciu walk, aby udowodnić, że są solidnymi fighterami. Szeroki wybór kategorii zachęca Mastersów do rywalizacji i widać to gołym okiem. Kategorie są lepiej dobrane, mniejsze, ale bardziej wyrównane. Nawet jeśli wiąże się to z rozegraniem dywizji, gdzie jest między 3-6 zawodników, to wydaje się to ilość wystarczająca, szczególnie dla zawodników, którzy dobijają lub już przekroczyli czterdziesty rok życia. Należy pamiętać, że często ludzie znajdujący się w tych kategoriach, istotnie wspierają funkcjonowanie klubów, które reprezentują. Bywają bardzo solidni, trenują może nie codziennie, ale za to regularnie i zasługują na swoje godne miejsce na krajowych zawodach.
Wymiary pola walki.
Dość uciążliwą cechą, która jest częsta na zawodach w Luboniu, są za małe pola walki. Mają one wymiary 6×6 metrów, a więc brakuje tzw. metrowej obwódki, która zazwyczaj jest obecna na światowych turniejach. Jest to kłopotliwa sprawa, szczególnie dla sędziów, którzy muszą często przenosić walkę na środek. Może to być spowodowane ograniczeniem wymiarami sali, bądź dostępnością maty. Warto jednak na przyszłość pomyśleć o poprawie tego aspektu.
Podsumowując, Winter Open 2015 zdecydowanie zaliczymy do turniejów udanych. Polskie BJJ wzobogaciło się o kolejną, dobrze zorganizowaną imprezę, która ma szansę na stałe wpisać się na grudniowych kartach kalendarzy zawodniczych. Niewątpliwie robota jaką wykonują od kilku już lat organizatorzy lubońskich turniejów, napędza polskie BJJ w dobrym kierunku.