Ostatnio za czeską granicą odbyły się Mistrzostwa tego kraju na których wystąpiło kilku polskich zawodników, w tym reprezentanci klubu Grappling Kraków z Krzysztofem Flakiem. Oczywiście nasze chłopaki dobrze się spisali zajmując kilka pozycji medalowych, po przejściu relacja z ich występu oraz opis całego wydarzenia.
Cześć Randomy
Czułem się trochę „niedokulany” jeśli chodzi o zawody w ostatnim kwartale 2013 i postanowiłem namówić paru randomów z Grapplingu Kraków byśmy pojechali do Pragi na Mistrzostwa Czech. Wiedzieliśmy, że to nie będą żadne mocno obsadzone zawody, ale pomyśleliśmy, że może warto się przejechać ot tak „na zajawkę” i poawanturować się na macie z jakimiś Czechami i Słowakami. Na mistrzostwa zgłosiło się według organizatora ponad 280 zawodników, więc liczyliśmy, że i purpur będzie tak chociaż z 7-8 na kategorię.
Niestety z racji tego, że startowe płaciło się na miejscu, to wiele osób zapisało się, lecz ostatecznie nie zaszczyciło nas swoją obecnością. Nie chcę za bardzo hejtować i siać fermentu, bo scena BJJ na południe od naszego kraju dopiero się rozwija i chłopaki na razie się uczą organizować zawody (chwała im za to). Podzielę się jednak suchymi faktami na temat zawodów, które pozostawię pod ocenę czytelnikom. Po pierwsze hala – dosyć nowa, przestronna, zmieściłoby się na niej z osiem mat, ale organizator ustawił trzy pola. Z nagłośnieniem były spore problemy, więc trzeba było być dość czujnym. Maty do walk jak i rozgrzewkowa były zrobione z dość cienkich puzzli co chyba zachęcało do wciągania do gardy 😉
W kolejce do rejestracji i wagi czekało się minimum 30 minut. Nie było harmonogramu, było tylko wiadome, że najpierw dzieci, potem białe pasy, następnie niebieskie i purpury, a na końcu no gi. Purpurowe pasy pierwsze walki miały po godzinie 16. Sędziowie dawali za przejście gardy prosto do dosiadu 4 punkty, a mój klubowy kolega dzięki pasywności przeciwnika wygrał walkę historycznym wynikiem – na duże punkty 1:0. Przed swoją walką usłyszałem od sędziego (na tyle, ile byłem w stanie zrozumieć czeski) coś w stylu „idźcie na drugą matę bo ja nie umiem sędziować purpur”. W sumie dobrze bo atak paniki w wykonaniu sędziego od szóstej minuty walki mógłby wyglądać co najmniej dziwnie.
W przypadku 3 zawodników w kategorii walki były rozgrywane systemem „każdy z każdym”, a gdy zawodników było dwóch, to walczyło się do dwóch wygranych. Czy to dobrze? Nie mi to oceniać. Za pierwsze miejsce w purpurach był okrągły medal o średnicy 5 cm, pucharek, dyplom i koszulka. W juniorach można było jeszcze wygrać puszkę napoju Sumol (niestety nie wiem jakie smaki, nie jestem juniorem, sorrki). Z zawodników, którzy ładnie się zaprezentowali zapadł mi w pamięć Eldar „Yakuza” Rafigaev, który zgodnie z moimi przewidywaniami wygrał swoją kategorię i open, Kamil Drukała z Rio Grappling – zwycięzca niebieskich -88,3 kg oraz Ondrej Cetkovsky , który stłamsił fizycznie wszystkich w niebieskich -70 kg oraz był trzeci w open. Nasz czteroosobowy Random Squad z Krakowa przywiózł ostatecznie 3 złote i 1 brązowy medal. Podsumowując – zawody mają swój potencjał, fajnie że chłopaki się starają i środowisko za naszą południową się rozwija, ale jeszcze mają duuużo do nadrobienia. Chęci są, więc ja osobiście trzymam za nich kciuki. Sprawdza się jednak stare przysłowie, że „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej” 😉 Oss!
autor: Krzysztof Flak