autor: P.Kisiel
Przedstawiamy wam relację z pierwszego dnia ADCC autorstwa Mateusza Moroz, Adama Górnego (Złomiarz Team) i Łukasza Michalca (Piranha), którzy udali się do Anglii by dopingować naszych zawodników. Relacja była pisana na gorąco ( zaraz po powrocie do hotelu ) na mapach UK, ponieważ chłopaki nie dysponowali żadnymi kartkami 🙂
Po kilku przygodach, które niekoniecznie nadają się do publicznego rozpowszechniania:) dotarliśmy do Nottingham. Już w trzy minuty od wyjścia z dworca natknęliśmy się na skrzyżowaniu na Victora Estimę z ekipą. Victor nas poznał, przybił piątkę, pogadał i wcale miała na to wpływu torba Łukiego:) Co ciekawe rozmowa toczyła się głównie po polsku. Sekundę później, tuż za rogiem w Tesco zobaczyliśmy Rafaela Lovato Jr. i autentycznie poczuliśmy się jak w Disneylandzie jiu-jitsu:) Dzięki uprzejmości naszych reprezentantów spaliśmy w hotelu, po którym ciągle kręciły się największe gwiazdy czyli wchodzisz do windy a tam Palhares (tudzież Parnassus jak ochrzcił go Radek Turek:)). Turniej rozpoczął się w sobotę o 12 walką Werdum vs Alexander Trans. Walki toczyły się jednocześnie na trzech matach i trzeba było wykazać się sporą podzielnością uwagi żeby zobaczyć wszystko co najciekawsze.
W najcięższej kategorii wagowej brylowali oczywiście Werdum i Cyborg. Nam jednak podobała się postawa Petilainena, który byłó bardzo blisko wyciagnięcia balachy Rinaldiemu i awansu do półfinału. Bolo stoczył zacięty 20 minutowy bój z Jeffem Monsonem, który przyjechał na zawody w ostatniej chwili. Nasz zawodnik był blisko zajęcia pleców, ale niestety w końcówce opadł z sił i sędziowie przyznali zwycięstwo Amerykaninowi.
W kategorii -99 kg Lagarto po zastosowaniu judockiej wycinki a’la Łukasz Bagiński:) osiem minut siedział za plecami Japończyka Anzai. Dwa razy byliśmy pewni, ze już ma duszenie, a mimo to walka zakończyła się w regulaminowym czasie. W drugiej musiał jednak uznać wyższość konsekwentnie walczącego Xande Ribeiro. Choć może lepiej byłoby napisać, że Xande zdusił go zza pleców tak że Lagarto spłynął:) Rodolfo bez szmat rozczarowywał tzn. wygrywał, ale bez polotu.
autor: P.Kisiel
Kamil walczył z Antonio Peinado. Pracował wytrwale nad przejściem gardy, ale niestety zostawił rekę i musiał odklepać. Natomiast Radek w pierwszej walce wpiął się za plecy Jamesa Brasco i w drugiej trafił na Deana Listera. Wyglądało to naprawdę nieźle dopóki Lister nie poszedł do skrętów ki, którą Radek ze względu na kontuzję bardzo szybko poczuł.
W -88 duże wrażenie wywarł na nas Gunnar Nelson, który wyglądał zresztą jakby startował raczej w – 77. W pierwszej walce dominował Marko Helena bez większych problemów, a w drugiej postawił cieżkie warunki Andre Galvao. Natomiast Palhares jak zwykle atakował swoimi skrętówkami. Wygrał tak pierwszą walkę i wyglądało na to, że drugą jednak Avellan zaczął protestować, że nie klepał. My z trybun widzieliśmy co innego, ale sędziowie nakazali powtórzyć akcję na środku maty od zapiętej skrętówki. Rzecz jasna Palhares natychmiast urwał mu nogę. Wg nas Brazylijczyk może być czarnym koniem imprezy, ale jego zachowanie jest bardzo kontrowersyjne (piątki z rywalami przybija jakby chciał im zrobić krzywdę po czym teatralnie przepraszał; trochę jak Ortiz w walce z Maywatherem). Zybi zmierzył się ze swoim idolem Pablo Popovitchem. Zaczęło się od super szybkiej próby gilotyny ze strony Polaka, po której Pablo zobaczył, że to nie przelewki i zaatakował błyskawiczną przeprowadzką. Okazało się, że zrobił bardziej k***** siłę niż Zbyszek w końcu przeszedł mu półgardę.
W -77 chyba nie trzeba pisać, że w największy zachwyt wprawiał nas Marcelo. Dwie szybkie gilotynki z czego druga (która będzie pewnie najszybszym poddaniem ADCC 2011) na Victorze Estimie, który pokazał niezłą formę dając dobra pierwsza walkę. Gilotynę zaprezentował w swoim pierwszym pojedynku Kron Gracie. Zwróciliśmy uwagę na fakt, iż Rickson nie siedział w narożniku syna. Chyba wpływa to pozytywnie na jego grę. Rozczarowująca była walka Clasans vs Tanquinho, którym zrzucenioe szmat zupełnie nie służy. Zapamiętaliśmy tez świetne akcje Leo Vieiry: w pierwszej walce rzucił rywala na soi-nage, a w drugiej pokaza ł rewelacyjny balans ciała kontrując rzut JT Torresa. Generalnie -77 była chyba najciekawszą kategorią wagową rozgrywana pierwszego dnia.
autor: P.Kisiel
W -66 zestawienie, które wzbudziło tyle kontrowersji czyli Mendes vs Frazzato zupełnie nie sprostało oczekiwaniom. Calą walkę obaj polowali na nogi, Az w końcówce Mendes wpiął się za plecy. W jego walce z Raderem było już widać róźnice klas. Do pierwszej walki z Ryanem Hallem wyszedl malutki Japończyk w obcisłym srebrnym kostiumie kosmity(?) Liczyliśmy, że to będzie jego strój do walki ale niestety zdjął:) Cobrinha zbierał chyba siły na Mendesa i nie dał jakiś wielce ekscytujących walk (choć trójkąt w pierwszej very nice). Glover natomiast walczył dobrze, ale ze strasznym lekceważeniem dla rywali co niekoniecznie nam się podobało.
Kobiet nie oglądaliśmy bo kiedyś trzeba jeść, ale zostaliśmy na walkę Gabii Gracii (która notabene wygląda wg Adiego jak Szczęki z filmów o Bondzie; propsy dla Adiego za to idealne porównanie:)) Róźnica gabarytów miedzy nią a rywalką była gargantuiczna, ale samej walki wcale, Az tak bardzo nie dominowała.
Na koniec rozegrano extrafight Braulio vs Jacare co lekko nas zaskoczyło bo pierwszego dnia spodziwalismy się raczej Renzo i Mario Sperrego. Walka trwała 30 minut (dwie dogrywki, ale walką wieczoru zdecydowanie nie była. Braulio chciał wciągać do parteru a Jacare dążył do stójki. ostatecznie Estima wygrał 3:0, ale naszym zdaniem Jacare został przewieziony bo wpięcie za plecy, które zapewniło Braulio zwycięskie punkty nie było utrzymane przez trzy sekundy, a Jacare nie uznano prawidłowego obalenia. Generalnie jednak ciekawszy był pojedynek między kilkunastoosobową grupką fanów Braulio, a jakimś rudym brodaczem, który na złośc im kibicował Jacare:)
Jutro część druga także stay tuned.
Mateusz, Adam i Łukasz