Relacja z obozu Alliance Team w Zakopanym

Poniżej relacja z obozu Alliance Team w Zakopanem, gościem specjalnym na zaproszenie Sebastiana Słowka był nie kto inny jak sam Michael Langhi. Poniżej kilka słów od jednego z uczestników obozu Krzyśka Flaka z Grapplingu Kraków, który dzieli się wrażeniami jak wyglądały treningi z wielokrotnym Mistrzem Świata.

Siemka! Jako, że krakowskie relacje podobno najlepsze to zostałem poproszony przez redaktora Stopao o napisanie paru słów o obozie w zamian za gruby hajs. Niedoścignionego redaktora Sms’a nie przebije, ale postaram się sprostać zadaniu 😉 Właściwie to mógłbym opisać to w dwóch słowach: obóz kozak…

No, ale zacznijmy od początku. Po paru godzinach podróży dotarliśmy do naszej zakopiańskiej miejscówki o jakże pięknej nazwie „Stopex”. Wraz z moimi dwoma kolegami z Dąbrowy Górniczej i Karolem „cichym mega kotem” Gucwao zajęliśmy „czwórkę”, a za ścianą mieliśmy zacne i jakże zabawne towarzystwo Marka „Creonte” Zbróga, Marcina Helda, Maćka Poloka oraz Miłosza „Magneto” Łukowicza. Warunki w pensjonacie były jak najbardziej w porządku. W pokojach telewizor, w przedpokoju toaleta z prysznicem, więc właściwie nie było do czego się przyczepić. No może bojler czasem nie dawał rady z nagrzewaniem wody jak się po treningu ponad 50 chłopa chciało w jednym czasie wykąpać. Po obiedzie był czas na wstępne ogarnięcie okolicy, trochę odpoczynku, no i przygotowanie się do pierwszego treningu na tegorocznym obozie. Na matę w ośrodku „Palace” (który był nota bene w czasach wojny siedzibą Gestapo) było około 5 minut samochodem lub też metodą białostockich Rosomaków: jakieś 10-15min „z buta”.
Przejdźmy teraz do tego, co jest dla Was chyba najbardziej interesujące – do treningów! Mieliśmy 2 treningi dziennie, pierwszy o 10.00, a drugi o 19.30. Taka przerwa między jednym a drugim powodowała, że człowiek mógł się stosunkowo dobrze zregenerować bowiem treningi do najlżejszych nie należały 😉 Na pierwszym treningu, ku wielkiemu zaskoczeniu wszystkich zgromadzonych, Michael pokazał sweepy z pajęczej gardy 😉 Jego angielski jak najbardziej dawał radę, a sam Langhi okazał się mega sympatycznym człowiekiem, któremu uśmiech z ust nie schodził. Co trening były inne rozgrzewki, więc można było podłapać dużo fajnych drilli prosto z Sao Paulo.
Jeśli chodzi o same techniki, no to Michael pokazał nam nie tylko swojego słynnego pająka, ale także przejścia gard, sposoby na kontrolowanie przeciwnika w żółwiu, głęboką półgardę czy ucieczki zza pleców. Każdą pozycję opisywał z całą masą brazylijskich szczegółów, które naprawdę „robiły różnicę”. Po technikach przychodził czas na kulanki, a uwierzcie, że było z kim powalczyć. Około 60 zawodników z całego wachlarza kategorii wagowych i kolorów pasów. Oprócz wyżej już wymienionych chłopaków, była chociażby cała ekipa Rosomaków z Białegostoku na czele ze świeżymi purpurami, Januszem Andrejczukiem, Jackiem Stolarskim i Kamilem Jurczukiem. Można było też się pokulać z przygotowującymi się do finałów ADCC Radkiem Turkiem i Kamilem Umińskim.

Oczywiście sam Langhi też nie odmawiał kulanki i aż miło było patrzeć na jego Jiu-Jitsu, na opisanie którego właściwie brakuje słów. Po prostu inna liga. A jak on to wszystko robi? Tego będziecie się mogli dowiedzieć z wywiadu, który z nim przeprowadziłem… stay tuned.
Na sam koniec chciałbym bardzo podziękować Sebastianowi Słowkowi i całemu Alliance Team Polska za zorganizowanie obozu oraz wszystkim sparingpartnerom za świetne walki z których wiele się nauczyłem.

Pozdrowienia dla moich współlokatorów i sąsiadów z pokoju obok czyli dla „Creonte Squad” oraz dla Bonia!
Ossssssss
Krzysiek Flak
Grappling Kraków

PS.

Od autora:

Dziekuję bardzo Sebastianowi Słowkowi za możliwość przeprowadzenia wywiadu, Creonte Squad za pomoc w doborze pytań i Justynie za korekty.

CO JEST KULANE?

Przeczytaj także