Co jest kulane #15 czyli jiu-jitsu lifestyle z pierwszej perspektywy

Nie wiedziałem totalnie o czym dziś napisać. Niby się dzieje, World Pro, nasi z medalami, Erberth znowu wjechał na pełnej i generalnie wszyscy żyją tym turniejem. Kurz po MP ADCC powoli opada, kadra pojechała do Dagestanu (trzymie kciuki mordy!), a kolejny treningowy tydzień powoli dobiega końca. Nadchodzi piątek rano, na klasyku już wszystko napie#dala i w takowym mniej więcej stanie co tydzień zasiadam do kulania. Dziś będzie trochę z autopsji, a mianowicie o wszem i wobec tagowanym #jiujitsulifestyle.

Wróćmy kilka lat wstecz, rok 2010-2011. Zaczynam trzeci sezon treningowy, mój były trener wraca z Brazylii z mega pokładem motywacji, którą zaszczepia w ekipę planując indywidualne przygotowania. Stawiam na to, zaczynam zapie#dalać na macie, ćwiczyć na siłce i traktować wszystko pro. Owsianka rano 2h przed treningiem, po treningu rybka, kurczak, ryż, warzywa, białeczko, do roboty, po robocie, przed treningiem. Temat dopięty jak plandeka na Żuku, a póki trzymam się planu czuje rosnącą nieśmiertelność. Na macie raz lepiej, raz gorzej, wiadomka, ale wciąż jestem białym pasem z nadwagą i każdy kolejny przepracowany dzień wzbudza większe pokłady wiary w siebie i podziw otoczenia „pozatreningowego”. Na początku nowego roku dostaje niebieski pasek, i szykuje się do Pucharu Polski w Koninie na którym mam zadebiutować w niższej kategorii wagowej. Jedyną opcją jest trzymanie się sztywnego schematu dietki i treningów, a każde ustępstwo powoduje wyjebkę na pysk i cios w entuzjazm. No, ale jadę, wygrywam pierwszą w życiu walkę na zawodach, robię limit wagowy, wyglądam jak chude i chore dziecko, ale gitara. Sukces !

Mniej więcej w tym samym czasie zaczynam rozkminiać, jak to zajebiście, że wreszcie znalazłem zajawkę z której kiedyś będzie można żyć. Gdzieś w głębi wiedziałem, że nie będę mistrzem świata, legendą sportu, aczkolwiek może sprawdzę się w innych kwestiach. Może pisanie na branżowym portalu? Prowadzenie treningów? Cokolwiek, byle być jak najbliżej jiu-jitsu i mieć możliwość rozwoju w tym kierunku. Próbuję nawet studiować AWF w celach kwalifikacji, ale kończę przygodę jako stary poczciwy wagarowicz. Mniej więcej w roku 2014 zakładamy z chłopakami klub i otwieramy nowy rozdział, już nie tylko jako zawodnicy, ale jako trenerzy. Zaczyna się temat prowadzenia biznesu, zyski, straty, rachunki, problemy etc. Coraz bardziej dociera do mnie fakt, że po prostu nie da wyżyć się z prowadzenia klubu i trzeba szukać roboty, a klub traktować jako dodatek, który kiedyś może będzie przynosił mniejsze/większe profity. Ważniejszym jest jednak, że grono trenujących się powiększa i dołączają do nas zajebiści ludzie, którzy zaczynają jarać się BJJ i iść w tym kierunku. Kwestie te wydają się o wiele bardziej ważne niż problemy związane z początkami prowadzenia klubu. Lecimy i jest coraz lepiej !

Lata mijają, nie będe rozwijał tutaj każdego sezonu, ale w końcu docieram do momentu w którym rzucam robotę i żyję wyłącznie z treningów. Rzeczy, które kiedyś wydawały się nieosiągalne nagle stają się codzienną rutyną. Prywatki, coraz większa grupa, robota na portalu, podkasty, felietony. O ku#wa. Trochę tego jest. Raz więcej, raz mniej, ale jednak #jiujitsulifestyle. Czyli jednak się da, czyli jednak się udało. Jak to się stało? Na pewno miałem trochę szczęścia. I nieszczęścia. Na koniec tego autobiograficznego wywodu chciałem napisać, że kosztowało mnie to naprawdę w cholerę. Czas spędzany na macie niestety sieje zniszczenie w życiu prywatnym, rozpieprza niemal 10 letnią relację i niestety zabiera ochotę na treningi. Tak, dobrze zrozumieliście. Po prostu w człowieku rodzi się przesyt, a mata zamiast odskocznią staję się przykrym obowiązkiem, na który po prostu nie ma ochoty.

Mimo wszystko jednak, właśnie się pakuje i idę się kulać. Kończę ten tekst, zostało mi chwilę czasu na ogarnięcie i zaczynam kolejny dzień roboty. Dobrze, że już jutro sobota, będzie można pospać chwilkę dłużej. Jutro wieczorem jedziemy na superfight, a pojutrze na seminarkę. Nie ma innego niż #jiujitsulifestyle, kiedy wbijasz w temat to na całego, ponosząc najwyższe koszty. Pozdro.

tekst: Łukasz Truskolawski

CO JEST KULANE?

Przeczytaj także