Skoro za oknem codzień wita nas słońce, bujamy się na krótko, a po treningach wypijamy dwa razy więcej wody sprawa jest prosta – mamy lato. Zawsze w tych miesiącach wyobrażam sobie, jak to jest żyć w takim klimacie okrągły rok. G-funk w aucie, letnie wieczory po treningu i zapach płonących blantów.
Tak właśnie. Dzisiaj trochę o tych blantach. Ostatnio miałem okazje pisać o wypadku, który przydarzył się jednemu ze znanych zawodników Atos Team. Otóż podczas niedzielnych finałów IBJJF Worlds przez przypadek zjadł kilka kosmicznych ciastek. Ups. Nie-miłe. Zwłaszcza jak Twój team robi drużynówkę drugi rok z rzędu, a Ty jesteś na innej orbicie. Natchnęło mnie, aby poruszyć temat z którym sam bujałem się przez kilka ładnych lat.
Temat suplementacji konopnej w świecie fighter’ów był chyba od zawsze. Dzięki podkastom JRE mieliśmy okazje dowiedzieć się kto lubi, kto nie, a kto chętnie. W pamięć zapadł mi Steve Maxwell, który opowiadał się za prozdrowotnym działaniem konopi, których użytkowanie rozpoczął dopiero po 50 roku życia. Nie chciał wtedy sypać nazwiskami, ale zapewniał, że największe nazwiska w świecie jiu-jitsu nie odmawiają jaranka, nawet podczas ciężkich przygotowań. Jeszcze kilka lat temu nie potrafiłem obiektywne spojrzeć na to co mówiły pewne autorytety i wychodziłem z założenia, że skoro ktoś trenuje z powodzeniem popalając weed to dlaczego u mnie ma to nie współgrać. Lata pokazały jak bardzo byłem w błędzie.
Pięknym jest odkrywanie tego, że było się zwyczajnie głupim. W moim przypadku jaranie i trenowanie nie idzie w parze. Nie chodzi tylko o medale, które zrobiłem po „rozwiązaniu umowy”, a głównie o kwestie samopoczucia i realizacji planów. Owszem, zdarzy się, ale za każdym razem tylko przypominam sobie, że już za tym nie tęsknie. I choć Joe Rogan lubi upalić się przed 12, robić kettle i jeść dziczyznę, ja tam polubiłem bycie sobą. Do czego oczywiście wszystkich Was zachęcam. Zdrowia !
tekst: Łukasz Truskolawski