Co jest kulane #34 czyli starzy obozowicze lubią wracać po więcej

Coś dziwnego kryje się za numeracją tych felietonów. Może to tylko kwestia mojego natręctwa, ale za każdym razem jakoś staram powiązać temat z numerem w tytule. Do rzeczy jednak. Wczoraj wieczorem wróciliśmy z czwartej edycji Piranha Grappling Camp, który  po raz kolejny odbywał się w COS OPO Cetniewo. Szczerze to nie chciało mi się pisać kolejnego podsumowania w którym punktowałbym co mi się podobało, a co nie (file doesn’t exist). Miałem jednak dość dużo przemyśleń apropo tego jak z punktu widzenia uczestnika wszystkich edycji czułem się  na czwartej Piranhii. O tym dzisiaj.

Tak jak już pisałem na swoich profilach, nieważne jakie kalectwo by mnie dojechało, bez zawahania wsiadłbym w pociąg/furę i ruszył do Cetniewa. Lubię to miejsce, choć odwiedzam je wyłącznie w martwym sezonie pozbawionym całej tej otoczki wakacji nad morzem. Nie przyjeżdżam jednak na melanż z kolegami, a w celu szlachetniejszym jakim jest kształtowanie warsztatu technicznego poprzez konfrontację z czołówką i zawodnikami, których kompletnie nie znam. Frekwencyjnie został pobity rekord – na macie było około 130 osób !! Wyobraźcie sobie zatem, jakie korzyści można wynieść z takiego wyjazdu, kiedy wybór jest tak duży. Oprócz kwestii czysto sportowej, większa ilość osób wniosła jeszcze więcej dobrej energii. Podziały ? Izolacja w grupkach ? Niedostępność ? Nic z tego synku. Nie z nami te numery. Wszyscy jesteśmy tu z prostego powodu – lubimy się bić, dobrze zjeść i pooddychać morskim powietrzem. To sprawia, że miejsca na złe emocje jest tyle co w pozycji bocznej u Orlando Sanchez’a.

Dojrzałość. Motyw przewodni moich refleksji z Cetniewa. Moja dojrzałość jako starego obozowicza, dojrzałość uczestników w kwestii korzystania z obozu oraz dojrzałość organizatorów. Zaczniemy od tych ostatnich. To już czwarta Piranha, a trener Zybi i Piotrek Pędziszewski wciąż trzymają poziom, a co więcej podnoszą poprzeczkę coraz wyżej. Wiadomo, fanty się zgadzają to obozowicz jest happy, ale nie tylko to jest kwestią za co należy im się ukłon. Dbałość o to, by każdy uczestnik czuł się komfortowo i chciał wracać po więcej. Reżim treningowy ? Gościu, narzucasz go sam sobie. Ty potem spoglądasz w lustro i wiesz czy wykorzystałeś obóz czy nie. Jeżeli chcesz przyjechać do Cetniewa #rekreacyjnie to nikt nie będzie cie zmuszał. Feel free. Jeżeli chodzi natomiast o uczestników to coraz więcej osób zaczyna naprawdę mądrze trenować. Wiadomo, łącznie 6 jednostek potrafi zniszczyć ciało, a w przypadku zbyt wielkich ambicji zawsze kończy się tak samo – u fizjoterapeuty (wielkie pozdro !). Jest lepiej, zdecydowanie lepiej, a to świadczy o wyżej wspomnianej dojrzałości. Obóz to dalej trening, a nie zawody, więc trenujmy, a nie napie#dalajmy się o bilet na ADCC. Jak było ze mną ? Po raz kolejny oprócz treningów robiłem wywiady, podkasty i rozmawiałem z ludźmi. To właśnie oni najbardziej inspirują mnie do dalszego działania, a jeżeli oprócz rozmowy możemy mocniej porobić to już w ogóle jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Fajnie było zostać rozjechanym przez Gamera, Łukiego, Krisa, Kmicica i innych harpaganów, którzy już w sobotę walczą na ME w Bukareszcie. Niewiele w tej kwestii się zmienia, solidny wpierdol jest czymś bezcennym, a bolesne poranki uświadamiają mi po co to robię.

Podsumowując, było najlepiej. Jak zawsze. Nie wiem co jeszcze mógłbym napisać, na dniach odpalimy super ciekawe wywiady, w piątek będzie podkast to może właśnie te materiały dodadzą coś od siebie. Na chwile obecną czuje się jedynie przejedzony, gdyż w kurorcie taki dobrobyt, że do śniadania wjeżdżały drożdżówki, a kolacje też na wynos. Cytując Zybiego „było tłusto” i chyba na tym zakończymy. Dziękuje i pozdrawiam wszystkich !!

tekst: Łukasz Truskolawski

fot. Piotr Pędziszewski

CO JEST KULANE?

Przeczytaj także