Tydzień niemal zbliża się do końca, a w powietrzu wciąż wiszą opary niedzielnych finałów Mistrzostw Świata No-Gi. Fakt, mniej w tym emocji sportowych, a więcej sensacji i klikbajtu, ale take czasy dożylimy. Dziś miałem okazję kontynuować dyskusję w tej sprawie z moim serdecznym ziomem i chyba największy żal mieliśmy o to, że w tle tych całych „bitch slap’ów” zniknęło naprawdę ciekawe wydarzenie sportowe.
Oczywiście, że dostęp do Flo kosztuje. Mój wygasł jakiś czas temu, więc nie miałem okazji obejrzeć tego co się działo, aczkolwiek uwagę miałem skupioną na dwie strony. Z jednej strony oczywista ciekawość jak zawalczy królewicz, a z drugiej obstawianie poszczególnych kategorii wagowych, wśród których walczyli cenni gracze. Jeszcze nie wykupiłem, jeszcze nie widziałem, wiem tylko z wyników i doniesień ze świata jak to sie skończyło.
Pomijając już wszelką gównoburze o Cyborg’u i Gordonie, która według mnie ma wspólny mianownik z sytuacją Conora i Khabib’a na tegorocznym mundialu No-Gi działy się naprawdę dobre rzeczy. Jedną z nich jest trzeci tytuł mistrzowski Josh’a Hingera, który nadal jest moim ścisłym numerem jeden i gdyby był to rok ’98 to pewnie jego plakaty wisiały by na ścianie obok Tupaca i Kobe Bryanta. Josh jest gościem. Umie napisać, uje#ać łeb i na dodatek jest 36-letnim tytanem pracy. Nie młodym kotem, no-life’m z zadartym noskiem tylko gościem z życiowym doświadczeniem i niesamowitym oddaniem dla gry. Po raz kolejny udowodnił, że nawet w adultach jest ścianą nie do przejścia, a jego technika to najwyższy poziom. Poza tym na turnieju też otarł się o lekką kontrowersję, która jednak miała swój finał w sposób niezbyt wzbudzający zainteresowanie w kulturze klikbajtu.
W walce ćwierćfinałowej Josh’owi puściły nerwy, gdy jego przeciwnik nagminnie łapał go za palce. Poszły pewne gesty w stronę przeciwnika, które wyraźnie wskazywały na tym, że emocje związane z rywalizacją wzięły górę nad rozsądkiem. Ostatecznie walkę wygrał Hinger przez poddanie, a po całym turnieju udzielił wywiadu w którym niezwłocznie przeprosił przeciwnika za swoje zachowanie. Zrobił to także za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych pokazując klasę sportową, której na próżno szukać w dzisiejszych realiach. Poza jednak całą intrygą pokazał wysoki poziom techniczny i mimo dokuczliwych kontuzji dał dobre walki czego nie możemy powiedzieć o starciu Cyborga z Gordonem. Tam zdecydowanie nie chodziło już o jiu-jitsu, a o kwestie kulturowo-obyczajowe. Co jednak wzięło górę nad obiektywną oceną tego co wartościowego działo się na tegorocznej edycji mundialu. Działo się przede wszystkim wspaniałe jiu-jitsu w formule No-Gi, które przez ostatnie lata rozwinęło się na bardzo wysoki poziom.
tekst: Łukasz Truskolawski