Dużo jak na jeden tytuł. Wiem. Mógłbym nagrać to w formie expressu, aczkolwiek ujmijmy to tak – zdrowie tak średnio żeby mordę pokazywać, ale na tyle okej żeby popykać w klawiaturę.
Weekend był naprawdę bogaty w wydarzenia, a bez wątpienia na piedestale stały Mistrzostwa Europy w Grapplingu na których rywalizowała nasza krajowa reprezentacja. Co prawda tym razem relacji live na tym popularnym portalu nie było, ale o wszystko zadbało UWW udostępniając w przystępnej, darmowej formie relacje z imprezy na ich stronie. Na imprezę czekałem tym bardziej, że mój serdeczny ziomek Janusz Andrejczuk miał zaliczyć swój debiut w kadrze, a więc oprócz występów serdecznych kolegów i koleżanek z Polski całym klubem czekaliśmy na waleczki Janusza. Jak już się tak czekało w piątek na te walki to można było pooglądać inne walki, które oczywiście pozostawiły bardzo pozytywne wrażenia. Jeżeli chodzi o formułę no-gi to jak zwykle było dużo fajnych zapaśniczych akcji, a przypomnijmy, że siadanie do gardy jest karane dwoma punktami co automatycznie ustawia walkę w trochę inny sposób niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. To samo dotyczy walki w kimonach, gdzie przepisy automatycznie eliminują popularny „double pull” co czyni niekiedy walkę w stójcę bardziej nieprzewidywalną lub po prostu bardziej obfitą w obalenia. Jeżeli już natomiast ktoś decydował się na wciąganie do gardy to najczęściej była to garda zamknięta, która była fundamentem do późniejszych ofensywnych akcji. Koniec końców 5 minut walki nie pozwalało na zamułkę, a nawet jak działo się niewiele to łatwiej było dotrwać do końca walki. O wynikach naszych już pisaliśmy i mimo, że nie wszyscy są pewnie zadowoleni ze swoich występów widać było w każdym serducho do walki i determinację do wygranej. Serdeczne gratulacje wszystkim kadrowiczom, szacunek i ukłon za godny reprezent !
Oczywiście w sobotę wieczorem w NYC odbyło się Kasai Pro 5. Media dudniły przez okrągły tydzień o tym evencie co tylko podkreśla coraz mocniejszą pozycję marki na rynku. Pamiętam jeszcze jak pisałem post o powstaniu nowego eventu i jakoś nie przypasowała mi ta nazwa. Myślałem sobie, no dobra mają hajsy na dobrych graczy na początku, zobaczymy co poźniej z tego wyniknie. Wynikło naprawdę kozackie przedsięwzięcie, które już jest ścisłym topem jeżeli chodzi o wydarzenia grapplingowe. O samych wynikach nie będę się rozpisywał, aczkolwiek tematem o którym warto napisać są wiecznie źle osławione skrętóweczki. Otóż ku zaskoczeniu wszystkich jeden z czołowych graczy wagi ciężkiej z nowojorskiego Unity Jiu Jitsu Aaron „Tex” Johnson tą właśnie techniką kończącą odprawił takich zawodników jak Jackson Souza czy Felipe Pena. Podczas walki z tym drugim niestety wyszło trochę niesmacznie, gdyż Tex w ferworze walki nie czuł jak Felipe klepał skręta i puścił dopiero jak sędzia przerwał walkę. Po walce już kiedy chciał nawiązać nić przyjaźni, niestety Felipe odrzucił jego podanie o przeprosiny i wyszło, że Tex ma w sobie coś z Palharesa, a przecież nie ma i zrobiło mu się smutno. Mi też, gdyż po prostu wiem z autopsji, że takich rzeczy nie robi się specjalnie, a czasami sytuacja nie pozwala sędziom w porę przerwać walki. Mam nadzieję, że emocje ochłonęły i Felipe zrozumiał, że Tex nie jest potomkiem Pniaka.
Pewnie się zastanawiacie o co chodzi z tą współpracą międzykulturową. Otóż oglądałem ostatnio vloga z treningów u Renzo w którym na jednej macie byli Romulo, Felipe, Buchecha, Danaher, Gordon (w ortezie) i cała reszta ekipy. Cały motyw przewodni wypowiedzi opierał się na tym, że Mistrzowie Świata brali nauki od Danahera, który ma zgoła inne spojrzenie na jiu jitsu i pozwala im to na nowe, świeże spojrzenie. Danaher w jednej ze swoich wypowiedzi, oczywiście z akcentem filozoficznym ujął to w podobny sposób:
„Najzdrowsze czasy w historii ludzkości to te w których różne kultury spotykają się ze sobą, aby się poznać i szerzyć nowe idee. Takie zderzenia kultur zawsze mogą zakończyć się na dwa sposoby, pozytywny i negatywny. Pozytywny to oczywiście chęć współpracy w celu ciągłego postępu, a negatywny to wojna. Zawsze zatem mamy przed sobą wybór – chcemy rozwoju czy wojny ?”
Ta myśl po raz kolejny podkreśla jak ważny jest otwarty umysł i chęć poznania w rozwoju sportowym i nie tylko. Wyżej wymienione dźwignie skrętne zawsze były tego najlepszym przykładem. Najłatwiej jest po prostu odrzucić niektóre formy jiu-jitsu i stwierdzić, że „to nie moja gra”, ale wedle powyższej myśli zawsze można zapuścić się tam, gdzie inni dobrzy ludzie pomogą nam zrozumieć tą „nie moją” grę. Z nowym tygodniem tego Wam właśnie życzę. Otwartej bani. I zdrówka oczywiście !
tekst: Łukasz Truskolawski