Wywiad z założycielem KLZ Damianem Federowiczem dla Przeglądu Sportowego. Rozmawiał Lech Ufel.
Były zawodnik Damian Fedorowicz powołał do życia pierwszą w Polsce zawodową ligę na macie. Przedsięwzięcie, w które zainwestował ogromne prywatne środki, okrzyknięto wielkim sukcesem zapasów.
Postawiłem wszystko na jedną kartę. Dla dobra naszego sportu to przedsięwzięcie musi się udać – mówił Fedorowicz, gdy 2 listopada ubiegłego roku rozpoczynały się rozgrywki Krajowej Ligi Zapaśniczej. Szef projektu i założyciel KLZ podchodził do tego przedsięwzięcia niezwykle entuzjastycznie.
– Jestem pewien, że liga podbije serca miłośników sportów walki – tłumaczył. Cierpliwie przecierał wszystkie ścieżki, aby otrzymać licencję na organizację pierwszej zawodowej ligi zapaśniczej w Polsce. Otrzymał wsparcie ze strony PZZ, bo przedsięwzięcie miało cechy innowacyjności. Zaproponował, by w rozgrywkach startowały drużyny, które wystawią w meczu po 9 zawodników reprezentujących trzy style: klasyczny, wolny i zapasy kobiet. Dodatkowo, z myślą o kibicach, uproszczona została punktacja walk. Chociaż w pierwszym roku wystartowało tylko sześć drużyn, wszyscy upatrywali w tych rozgrywkach dobrego impulsu dla rozwoju polskich zapasów.
Strzał w dziesiątkę
– Chcemy, aby o tej dyscyplinie nie mówiono tylko przy okazji igrzysk – wskazywał Józef Tracz, trzykrotny medalista olimpijski. Po czterech miesiącach pierwszym zawodowym mistrzem Polski został Wrestling Team z Piotrkowa Tryb., który przeszedł przez rozgrywki jak burza odnosząc 9 zwycięstw w 10 meczach. Wicemistrzostwo zdobyła Unia Racibórz, a brązowe medale otrzymali zawodnicy Grunwaldu Poznań. – Liga zapaśnicza to świetny pomysł – chwali Monika Michalik z Grunwaldu, brązowa medalistka olimpijska z Rio. – Formuła ligi świetnie się sprawdziła. Mamy w Polsce najciekawsze rozgrywki w Europie – uważa trener mistrzowskiej drużyny z Piotrkowa Michał Jaworski. Co sprawiło, że pomysł byłego zapaśnika z Żar okazał się strzałem w dziesiątkę?
– Dzięki lidze zapasy odżyły – twierdzi Jaworski. – Nasi zawodnicy mogli częściej rywalizować i podnosić swój poziom. Wreszcie dostali też okazję, by cyklicznie występować przed swoją publicznością – zauważa.Organizatorzy jednego z ostatnich meczów Wrestling Teamu wpadli na pomysł, aby zawody były rozgrywane w imponującej scenerii rzymskiego Koloseum. Zapaśnikom wychodzącym na matę asystowali gladiatorzy, a do rzymskich wzorów nawiązywała również oprawa artystyczna. Wszędzie walkom atletów przyglądała się licznie zgromadzona publiczność. Zawodom towarzyszyła świetna oprawa, a jeden mecz kolejki zawsze transmitowała TVP Sport. Wszystkie spotkania można było śledzić na bieżąco w telewizji internetowej.
Sława o niezwykłych wydarzeniach na polskich matach rozniosła się nawet za granicą, więc na mecze KLZ, wiedziony ciekawością, przybywał także szef europejskiej federacji Bułgar Tzeno Tzenow.
W pewnym momencie rozgrywek rozległ się jednak niepokojący głos założyciela KLZ. – Z moich środków dokończymy ten sezon, ale nie wiem, co będzie dalej – stwierdził dramatycznie Fedorowicz. Przed rozpoczęciem ligi obiecał, że każdy klub otrzyma po 70 tysięcy zł niezależnie od zajętego miejsca. Wyłożył swój milion i teraz cieszy się, że liga osiągnęła sukces. We wrześniu planuje kolejne rozgrywki.
DAMIAN FEDOROWICZ (założyciel Krajowej Ligi Zapaśniczej)
Zakładając Krajową Ligę Zapaśniczą, spłacam dług wobec zapasów, które stały się pasją mego życia. Dzięki nim poznałem moją żonę. W to przedsięwzięcie włożyłem niemal wszystkie oszczędności. Dlatego staram się ile mogę, by inwestycja zakończyła się powodzeniem. Wziąłem na swoje barki ogromny ciężar, odłożyłem na bok wszystkie prywatne sprawy, lecz cieszę się, że pierwsze rozgrywki zakończyły się ogromnym sukcesem. Dotrzymuję słowa, kluby otrzymują w transzach obiecane pieniądze. Nadal też liczę na sponsorów, najważniejsze jednak, że zyskują na tym polskie zapasy. Nasza liga zyskała rozgłos w wielu krajach. Jak dobrze pójdzie, w przyszłości utworzymy w Europie coś na kształt piłkarskiej Ligi Mistrzów.