Marek Pasierbski: BJJ jest nierozłączną częścią mojego życia..

na zdjęciu: Marek podczas zwycięskiej walce/ autor: aniawilanowska.com

Dziś mamy przyjemność przedstawić wam bliżej osobę Marka Pasierbskiego – świeżo nominowanego na czarny pas BJJ. Na co dzień jest on trenerem i zarazem zawodnikiem Copacabany Warszawa. Marek swoją przygodę z  BJJ rozpoczynał pod okiem Mirosława Oknińskiego wraz ze swoim kolegą Leszkiem Pawlęgą. Po kilku latach postanowili opuścić szeregi dotychczasowego klubu i dołączyli do Copy, która dopiero co raczkowała. W wywiadzie Marek opowiada o swoich początkach BJJ, wspomina okres treningów u Oknińskiego a także opowiada o swoim pobycie w Brazylii w 2005 roku.

Cześć Marek.. Na początek opowiedz naszym czytelnikom w jakich okolicznościach zaczęła się Twoja przygoda z BJJ ?

Na pierwszy trening BJJ zaprowadził mnie mój brat 2 września 2000 roku. Miałem wtedy 18 lat. Notabene był to pierwszy trening BJJ w Warszawie. Odbył się na warszawskiej Gwardii, a przeprowadził go Mirek Okniński(wtedy niebieski pas). Nie będę tutaj oryginalny bo do zarzucenia treningów Taekwon-do ITF oraz koszykówki przekonały mnie kasety video z pierwszymi UFC oraz filmem Choke z Ricksonem Gracie. Wówczas Vale Tudo(dzisiejsze MMA) oraz jiu jitsu było w pewnym sensie owiane tajemnicą. Przynajmniej takie można było odnieść wrażenie. Klimat potęgowały kwoty jakich członkowie rodziny Gracie żądali za swoje seminaria. Wtedy też niewielu w Polsce miało jakiekolwiek pojęcie zarówno o jednym jak i drugim. Obydwie, dziś zupełnie niezależne dyscypliny, zlewały się w jedno. Do dziś pamiętam pytanie jednego z uczestników pierwszego treningu o to czy kwota wymieniona przez trenera dotyczy całego miesiąca czy też jednego treningu. Kwota była za cały miesiąc 🙂

Jak wspominasz swoje początkowe treningi w BJJ? Należysz do grona tych mniejszych zawodników, więc na pewno nie było łatwo na macie..

Przez cały pierwszy rok mogłem trenować tylko 3 razy w tygodniu. Każdy jeden trening był wielką przygodą, a każda nowo nauczona technika była wielokrotnie powtórzona z bratem w domu. Gdyby nie moja niska waga nie wiem czy BJJ by mnie zafascynowało do tego stopnia. Na początku na treningi do Mirka ciężko było trafić z przypadku. Były to w większości osoby z wieloletnim doświadczeniem w przeróżnych sportach i sztukach walki, przeważnie w wyższej kategorii wagowej 🙂 Dzięki temu, że ślepo wierzyłem w technikę oraz przy odrobinie sprytu, po krótkim okresie treningów udawało mi się poddawać wielu dużo silniejszych ode mnie przeciwników. I właśnie chyba to spowodowało, że czerpałem z treningów wielką satysfakcję oraz zakochałem się w tym sporcie. Łatwo nie było. W pierwszym okresie byłem jednym z najmłodszych na sali, nie miałem w zasadzie znajomych, także element towarzyski mnie nie rozpraszał (nie to co teraz hehe). Przychodziłem na trening, trenowałem na pełnej koncentracji, wracałem do domu. To pozwoliło mi w krótkim okresie uzyskać przewagę.

Jak preferujesz walczyć z dużo cięższymi od siebie rywalami? Czy masz jakieś rady dla mniejszych zawodników, którzy na treningach muszą przeważnie kulać się z większymi od siebie?

Jak już pisałem wyżej, kiedyś uwielbiałem walczyć z cięższymi. W tej chwili nie lubię, gdyż wiem, że zwiększa to ryzyko kontuzji, chyba, że są to osoby, które dobrze znam. Rada na większych może zabrzmieć banalnie, ale jest to wykorzystanie swoich atutów oraz słabych punktów przeciwnika. W tym przypadku należy bazować na technice, gibkości oraz szybkości. Za wszelką cenę należy unikać bezpośredniej konfrontacji z masą oraz siłą. To bardzo ogólne wskazówki, natomiast znajdą one odniesienie do każdej sytuacji.

Wraz z Leszkiem Pawlęgą trenowaliście pod okiem Mirosława Oknińskiego. Jak wspominasz tamten okres?

U Mirka Oknińskiego trenowałem z Leszkiem przez 5 lat, więc prawie przez połowę mojej kariery. Bardzo dobrze wspominam ten okres. Natomiast bardzo zazdroszczę warunków w jakich obecnie mogą się rozwijać młodzi. Dostęp do wiedzy oraz poziom jest nieporównywalny. Jak zaczynałem, w Polsce było nie więcej niż 10 niebieskich pasów i były to najwyższe stopnie.

Jakim trenerem był Mirek Okniński?

Mirka wspominam jako bardzo pogodną i pełną energii osobę. Przez co najmniej pierwsze dwa lata chłonąłem każde jego słowo 🙂 Byłem zafascynowany tym w czym brałem udział, a Mirek był tego uosobieniem. Jako klub organizowaliśmy pierwsze walki w klatce, robiliśmy pokazy, udowadnialiśmy „wyższość” BJJ nad innymi stylami w różnoraki sposób, byliśmy parę razy w telewizji. Czułem, że biorę udział w czymś ważnym. Teraz oczywiście mam do tego zupełnie inne podejście, ale wtedy mi to imponowało. W każdym razie dzięki Mirkowi nigdy nie było nudno i zawsze działo się coś ciekawego

Czego się od niego nauczyliście?

Nauczyłem się od Mirka wielu technik, z których niektóre, z małymi modyfikacjami stosuję do dziś 🙂

Czy zwycięstwo na III MP BJJ w kategorii 76 elita jest Twoim największym sukcesem? Wystartowałeś w tej dywizji o ile dobrze pamiętamy z niedowagą?

Niedowaga towarzyszyła mi przez większą część kariery. Zwycięstwo na MP 2007 było dla mnie bardzo ważne z paru przyczyn. Po pierwsze mój przyjaciel Leszek wygrał niższą kategorię i po raz drugi w karierze zgarnęliśmy równocześnie dwa złota na zawodach najwyższej rangi. Po drugie były to wtedy rekordowe pod względem liczby startujących zawody w Polsce. Nikt z czołówki ich nie odpuścił, a kategoria elity po raz ostatni była połączona z niebieskimi pasami. Wówczas wchodził w grę jeszcze element wytrzymałościowy, gdyż walk było sporo. Po trzecie czułem już wtedy, że przez czynniki „zewnętrzne” moje tempo zawodnicze trochę zwalnia. Złoto tym bardziej mnie uradowało.

Ale największym moim sukcesem było bez wątpienia złoto z Mistrzostw Europy w 2006. To były pierwsze złote medale dla Polski na zawodach tej rangi w kategorii adults. W tym samym roku złoto zdobyli również Robert Trzcionka, Przemo Gnat, Karol Bedorf oraz Darek Sack.

Ważnym dla mnie zwycięstwem było również złoto na Gracie Invitational 2007 w Londynie w kategorii purpur.
Oczywiście nic nie cieszy tak jak pierwsze złoto. Stało się to na I International Submission Grappling Tournament Huzar Cup we Włocławku w marcu 2003. Miałem wtedy 5 walk i wszystkie zakończyłem przed czasem. Nie zdarzyło mi się to już nigdy później hehe 🙂

Co was skłoniło do tego aby odejść od Mirka i założyć własny klub?

Copacabana nie jest naszym klubem w sensie własności. Jesteśmy/byliśmy tam instruktorami oraz zawodnikami. Na tak ważne decyzje jak zmiana klubu zawsze składa się wiele czynników. Generalizując były to różnice zdań w wielu kwestiach oraz perspektywiczny nowopowstały klub Copacabana. Chciałbym podkreślić, że odchodząc od Mirka zarówno ja, jak i Leszek nie byliśmy już tylko zawodnikami, ale prowadziliśmy tam zajęcia od paru dobrych lat. Przed rozłamem byliśmy największym klubem BJJ w Polsce i jako osoby odpowiedzialne chcieliśmy mieć więcej wolnej ręki w wielu kwestiach szkoleniowych. Byłem wtedy już na trzecim roku AWFu. Odeszliśmy pod koniec 2005 roku

Na jakie aspekty zwracasz największą uwagę podczas prowadzenia zajęć?

Większość zajęć ma charakter rekreacyjny na które przychodzą bardzo różne osoby. Wobec tego zwracam dużą uwagę na kwestie bezpieczeństwa, czyli np. metodycznie poprowadzona rozgrzewka. Wówczas układ ruchowy jest lepiej przygotowany do obciążeń i ryzyko kontuzji maleje. Druga sprawa na którą zwracam uwagę to zrozumienie techniki, a nie tylko puste wykonanie ruchu. Każdy uchwyt, pchnięcie, pociągnięcie, przyłożenie ciężaru, czy skręcenie ma swój cel i powinien on zostać przez ucznia zapamiętany i zrozumiany. Po trzecie staram się, aby każdy znalazł w BJJ coś dla siebie 🙂 Nie każdy musi zostać mistrzem świata.

Czym zajmujesz się na co dzień prócz BJJ? Jak znajdujesz czas na treningi?

Moją kolejną pasją są rynki finansowe. Przejawia się to m. in. współprowadzeniem serwisu internetowego www.ttools.pl. Zapraszam serdecznie 🙂 W tym miejscu chciałbym pozdrowić Arka i Piotrka 🙂 Ale to zainteresowanie ma też inne wymiary. Treningi są częścią mojego życia, tak jak spanie i jedzenie, więc musi być na nie czas. Inaczej wszystkie pozostałe elementy tracą sens. Ruch to moja największa pasja.

W 2005 roku byłeś w Brazylii i jako jeden z pierwszych polaków startowałeś na Mundialu CBJJ. Opowiedz nam o tym wyjeździe..

Do Rio wybrałem się z Leszkiem, Tomkiem Rydzewskim, Pawłem Mistewiczem, Szymonem i Jackiem. W tej chwili czterech z nas ma już czarne pasy (tudzież miał przez chwilę hehe ). Trenowaliśmy w głównej akademii Gracie Barra, która była wówczas największą akademią na świecie. W okresie przed Mundialem, mieliśmy okazję obserwować całą śmietankę czarnych pasów, którzy się przygotowywali do kluczowych zawodów: Roger Gracie, Lagarto, Braulio Estima, Bibiano Fernandes oraz Celso Vinicius. Nic nie sprawiało większej przyjemności niż lanie Brazylijczyków 🙂 Przegrywanie natomiast, no cóż, żaden wstyd haha. Wyjazd był niezwykle udany. Udało nam się nawet, trochę niechcący, wylądować w samym środku jednej z najsłynniejszych faweli w Ameryce Południowej Rocinha.

Do startu na Mundialu podszedłem bardzo poważnie, niejednokrotnie poświęcając korzystanie z uroków pobytu w Rio 🙂 Udało mi się wygrać dwie walki z czego jedną przed czasem. Niestety w trzeciej uległem na punkty 4:2. W kategorii miałem wtedy 64 zawodników. Dwie kategorie wagowe niżej złoto wygrał Guilherme Mendez. Obiecywałem sobie, że wrócę za rok wyrównać rachunki. Niestety więcej już na Mundialu nie wystartowałem.

Jakbyś miał w kilku słowach streścić Marka Pasierbskiego, gdy zaczynał trenować i miał biały pas a Marka Pasierbskiego z czarnym pasem..

Będąc białym i niebieskim pasem byłem bardzo mocno skoncentrowany na celu, ambitny, zdeterminowany, zdyscyplinowany i konsekwentny. Chciałem być najlepszy na świecie 🙂 Obecnie do BJJ podchodzę dużo spokojniej, w treningu szukam więcej przyjemności. Nie podchodzę już tak ambicjonalnie do każdej walki treningowej. Wiele już sobie udowodniłem, a walk stoczę jeszcze tysiące 🙂

Ile trenowałeś na swój czarny pas? Po jakim czasie otrzymałeś niebieski pas i jaką masz swoją ulubioną technikę i dlaczego akurat ta?

Na czarny pas trenowałem 11 i pół roku. Niebieski otrzymałem po niecałych trzech latach. Najbardziej lubię techniki gdzie kontroluję sytuację od początku do końca.

Czym dla Ciebie jest BJJ?

Chyba tym czym jest dla wszystkich czarnych pasów. Jest nierozłączną częścią mojego życia. Większość moich znajomych i przyjaciół jest, bądź była związana z BJJ. Moja osobowość jest po części ukształtowana przez BJJ. Ważne jest dla mnie prowadzenie zajęć. W ten sposób staram się pomóc innym w prowadzeniu nie tylko siedzącego trybu życia. Daje mi to dużo satysfakcji.

Czy twoim zdaniem warto jest robienie siłowni pod BJJ? Jeśli tak to jakie ćwiczenia preferujesz?

Oczywiście. Powody są dwa. Trening BJJ wiąże się z pewnymi obciążeniami dla organizmu. Aby ograniczyć ryzyko kontuzji oraz zwiększyć żywotność swojego ciała niezbędne jest odpowiednie przygotowanie mięśni, więzadeł oraz układu oddechowego i krwionośnego. To dotyczy absolutnie każdego. Cel ten w niewielkim zakresie można realizować podczas normalnych treningów z grupą. Natomiast przygotowanie kondycyjno siłowe pod zawody jest zupełnie inną historią. Rozwój BJJ wymusza w tej chwili przygotowanie motoryczne na najwyższym poziomie, jeżeli tylko chce się walczyć o najwyższe trofea. Jednak jest to temat na parę książek 🙂 Osobiście bardzo lubię podciąganie na drążku (tzw. ghetto wokrout, zapraszam na treningi:) ), ćwiczenia z workiem bułgarskim, TRX oraz pływanie.

Czy zobaczymy Cię kiedykolwiek na ringu lub w klatce? Kto jest Twoim ulubionym zawodnikiem BJJ walczącym w MMA?

Nie. Nie jestem zbyt wiernym fanem MMA. Z tych zawodników których znam, największe wrażenie robi na mnie GSP. Jest wielkim sportowcem, który byłby w stanie osiągnąć wielki sukces w wielu dyscyplinach.

Jaką masz receptę na stagnację formy? Jakie masz lekarstwo na to jak widzisz, że podczas treningów nie idzie Ci zbyt dobrze?

To zależy od wielu elementów. Forma podlega pewnym cyklom i do tego zdążyłem się już przyzwyczaić. To nic zaskakującego. Po okresie wzmożonych treningów organizm prędzej czy później się będzie dopominał o odpoczynek i zwolnienie tempa. Jedno jest pewne. Weźmie co swoje, prędzej czy później. W dłuższym okresie zawsze lepiej żeby wziął prędzej ale mniej. Podczas mojej kariery mogę przytoczyć mnóstwo przykładów kiedy nieodpowiednie dawkowanie obciążeń treningowych w efekcie powodowało spustoszenie zarówno fizyczne jak i psychiczne. Nieliczni rozumieją, że włókna mięśniowe wzmacniają się w okresie regeneracji potreningowej, a podczas treningu efekt jest zupełnie odwrotny. Zachowanie odpowiednich proporcji pomiędzy tymi dwoma zapewni dobra formę na długie lata. Problem pojawia się wtedy gdy na potrzeby zawodów chcemy maksymalnie wyświdrować efekty. Wówczas najczęściej dochodzi do błędów metodycznych, przetrenowania, a mikrourazy przeistaczają się w kontuzje.

Receptą na stagnację jest urozmaicenie treningów, gra w piłkę, czy inne dodatkowe formy aktywności. Dodatkowo dobrze czasem zrezygnować z tych elementów swojej gry BJJ, które wychodzą najlepiej i skoncentrowanie się na czymś nowym. To trudne ale zapobiega monotonii.

Z tego co się dowiedzieliśmy pod Twoim okiem w klubie Mirosława swoją przygodę z BJJ zaczynał Zbigniew Tyszka. Jakim zawodnikiem był młody Zbyszek?

Hehe „stara Gwardia” miała to do siebie, że przewinęło się przez nią, bądź stawiało pierwsze kroki, mnóstwo osób, których nazwiska są dziś znane. Jako, że trener Mirek listę tę upublicznia i uaktualnia dosyć często nie będę jej przytaczał 🙂 Zbyszka zapamiętałem jako osobę z bardzo przyjaznym, otwartym i skromnym usposobieniem, bardzo otwartym na wiedzę. Chciał się nauczyć wszystkiego na raz 🙂 Pozdrowienia dla Zibiego 🙂

Na koniec podziękowania…

Chciałbym podziękować mojej Malwince za to że jest, Leszkowi za złotą wiertarkę, Jackowi za ghetto workout, Łukaszowi za to że na ghetto workout za często nie przychodzi, Dziadowi za to samo, Kubie za Copacabanę, Krzyśkowi za Szkołe Językową Okey, bratu za to że mnie przyprowadził na BJJ, Miexonowi za Endefis, Tomkowi za gentelmeńską umowę, Ashtonowi za grupę zawodniczą i za suanę, Braulio za czarny pas, Wojtkowi za pajęcza gardę, Doktorowi za głęboką pół gardę, Alkowi za Madryt, Darkowi za Pragę, Frycie za pifo, Klockowi za anakondę, Agrafce za kolor kimona, Filipowi za berimbolo, Hebanowi nie wiem za co. Chciałbym również podziękować wszystkim obecnym podczas mojej nominacji na czarny pas, dzięki którym wielokrotnie byłem czerwony jak burak.

CO JEST KULANE?

Przeczytaj także