Motywuj, ale nie ciśnij!
Obserwując zawody sportów walki dla dzieci (głównie brazylijskiego jiu-jitsu) często nie mogę się nadziwić: trenerzy i rodzice- a czasem jedna osoba łączy te dwie funkcje- sprawiają wrażenie, jakby walka nie toczyła się o medal i dyplom ale co najmniej o życie a może nawet losy całego kraju. Niesamowita presja jaką wywierają na swoich podopiecznych może przytłoczyć nawet dorosłego postronnego obserwatora. Nie mówię nawet o sytuacjach patologicznych, kiedy trener albo rodzic wydziera się na młodego zawodnika. Presję można wywierać na różne sposoby i wcale nie trzeba przy tym krzyczeć.
Rozumiem, że z punktu widzenia rodzica granica między „motywowaniem” a „zmuszaniem” może być płynna, ale jeśli tak jest, to trzeba zrobić krok w tył i zastanowić się, czy to co robię jest w interesie dziecka, czy motywuje go i zachęca do pracy. Bo rodzicom często wydaje się, co z resztą niejednokrotnie werbalizują, że „on to jest taki trochę leniwy, trzeba go przycisnąć”. Czy aby na pewno?
Trenerzy, często właściciele klubów, potrafią stworzyć jeszcze większe ciśnienie. Wynik ich podopiecznych jest wizytówką klubu, przekłada się na jego popularność a tym samym na dochody. Ale jeśli wyniki sportowe osiągane są kosztem zbyt dużej presji czy stresu, to rodzic powinien zastanowić się, czy chce aby dziecko było na tego typu emocje narażone. A rodzic ma często do trenera bezgraniczne zaufanie, trener wie co robi, ma doświadczenie w pracy z dziećmi. A poza tym „ten mój to taki leniwy / nieśmiały / niezdecydowany jest, trzeba go trochę popchnąć”. Mam na ten temat inne zdanie.
Prowadzę zajęcia dla dzieci od 2010r. Do tej pory nasi mali zawodnicy zdobyli całkiem sporo medali i kilkakrotnie nagrodę dla najlepszej drużyny turnieju. A mimo to nigdy nie naciskałem na żadne z dzieci czy rodziców aby wystartowały w zawodach. Staram się stwarzać atmosferę, w której dzieci same przychodzą i zgłaszają się na zawody zachęcone sukcesami koleżanek i kolegów z maty. Owszem, na pierwsze starty dzieci czekałem długo, kilka lat, ale uważam, że było warto. Bo BJJ, czy inne sporty walki mają być dla dziecka przede wszystkim ZABAWĄ. Nie oznacza to braku dyscypliny na treningu, bałaganu czy braku programu. Ale nie każdy musi chcieć być zawodnikiem, nie każdy czuje taką potrzebę i nie każdy jest na to gotowy w danym momencie. Ten moment może przyjść za jakiś czas albo nigdy i wtedy trzeba dziecku dać spokój. Nawet jeśli obiektywnie rzecz biorąc ma niesamowite predyspozycje i wszystko wskazuje na to, że świetnie sobie poradzi. Można motywować, chwalić, zachęcać, NIE WOLNO ZMUSZAĆ. Do pewnego wieku może się to udawać, ale prędzej czy później młody, startujący w zawodach wbrew swojej woli zawodnik w końcu zbierze się na odwagę i powie: NIE. I to najprawdopodobniej będzie koniec jego kariery, nie tylko na zawodach ale również na macie, która kojarzyć mu się będzie z przymusem zamiast z PRZYJEMNOŚCIĄ.
Nie zrozumcie mnie źle: zawody są ważne, kształtują charakter, uczą wygrywać i przegrywać, uodparniają na stres. Ale szczególnie w takich dyscyplinach jak BJJ, gdzie nie chcemy chyba budować przyszłości dziecka w oparciu o karierę sportową (trochę inaczej niż w sportach olimpijskich), możemy dać dziecku czas. Jeśli wystartuje za 2 lata czy za 5 to świetnie, jeśli nie wystartuje nigdy ale będzie trenować- to też super. Nie znienawidzi sportu, nie zrezygnuje z zajęć.
Mój znajomy judoka, którego ojciec był znanym trenerem i zawodnikiem powiedział mi kiedyś dosłownie: „ojciec obrzydził mi judo”. Ciśnienie na treningi i wynik było tak duże, że doprowadziło do wypalenia u bardzo obiecującego zawodnika. Sport przestał kojarzyć się z pozytywnymi emocjami i przyjemnością a stał się symbolem presji, niespełnionych oczekiwań i przymusu.
Nie rób tego swojemu dziecku. Chwal je, nie krytykuj, zachęcaj ale nie przymuszaj, jeśli dostrzegasz oznaki wypalenia czy znudzenia- porozmawiaj, dowiedz się o co chodzi a nie zakładaj, że dziecko jest leniwe albo niekonsekwentne, „bo jemu to się wszystko szybko nudzi”. I jeszcze jedno, wybaczcie, że to napiszę: NIE REALIZUJ PRZEZ DZIECKO SWOICH WŁASNYCH AMBICJI!
Chodzi o to, żeby trenować latami a nie w wieku 15 lat być wypalonym, a często jeszcze kontuzjowanym, multimedalistą z regałem pełnym trofeów i skrzywioną psychiką.
MOTYWUJ ALE NIE CIŚNIJ!
autor: Krzysztof Łukaszewicz – czarny pas BJJ założyciel Dragon’s Den Fight Club