Ciężko uwierzyć, że minęły dopiero 4 lata od pierwszej edycji obozu Piranha Grappling Camp. Jako stali bywalcy mamy nieodparte wrażenie, że wyjazdy na Piranhe tak bardzo wbiły się w nasze kalendarium, że trudno sobie przypomnieć jak to było wcześniej. Tak samo jak jaraliśmy się w 2017 jadąc na pierwszą edycję tak i nasz entuzjazm kipiał jadąc na dziesiątkę.
Wróćmy jednak te kilka lat wstecz. Kiedy po raz pierwszy poznaliśmy ideę obozu sparingowego sygnowanego przez Piranha Grappling Team Gdynia wiedzieliśmy, że najlepiej. Rynek obozów sparingowych w naszym kraju dopiero się klarował i nikt tak naprawdę nie wiedział czego się spodziewać. Okazało się, że już od pierwszej edycji sala była nabita po brzegi, a postać trenera Zbigniewa „Zybiego” Tyszki przyciąga czołowe nazwiska polskiej sceny chwytanej jak i zawodników MMA.
Kiedy pierwszy raz odwiedziliśmy COS OPO Cetniewo po tych wszystkich latach treningu poczuliśmy klimat profesjonalnego zgrupowania sportowego, a nawet klimat olimpijski mając możliwość podglądania treningu kadry zapaśniczej stylu wolnego. W myśli idei „jedz, śpij, trenuj” łapaliśmy formę, nabieraliśmy doświadczenia i nawiązywaliśmy nowe przyjaźnie. Po tych wszystkich latach treningowych możliwość korzystania z Ośrodka Przygotowań Olimpijskich była tak dużą nobilitacją, że trudno było nie złapać zajawki i motywacji. Wiadomo przecież, że jako sportowcy nie oczekujemy wiele więcej niż jakości w kilku aspektach – treningu, żywienia i regeneracji. Na obozach dostaliśmy to wszystko, a w bonusie możliwość spędzenia bezcennego czasu z naszymi ludźmi z którymi na codzień dzielą nas spore odległości.
Mimo, iż dziesiątka za lokalizacje obrała COS OPO Wałcz nie zawiedliśmy się w żadnym calu. Treningi zapaśnicze pod okiem trenera Dawida Pepłowskiego to metodyczny majstersztyk, a rozkminy Zybiego to dla uczestników obozu zawsze gratka na którą czekają. Poziom zawodników w naszym kraju idzie mocno w górę i widać, że nikt mimo wszech obecnie trudnych warunków nie zamula, a ciężko zasuwa na swoje skillsy.
Nie wiemy z której strony to podsumować. Czy najpierw podziękować czy gratulować organizatorom za stworzenie marki, która daje platformę do rozwoju, współpracy i chwilowego poczucia profesjonalizmu w tej wciąż niszowej dyscyplinie. Gratulujemy. Dziękujemy.
Byliśmy, jesteśmy i będziemy z Wami !
fot. Piotr Pędziszewski