Relacja z obozu Copacabana Team okiem Gonza

Nudzą was klasyczne, monotonne i szare relacje umieszczane na naszym portalu? Mamy dla was tekst napisany przez Marcina Tobere, czarnego pasa z Copacabana Kielce, który po swojemu opisuje to co się działo na wakacyjnym obozie Copy z Norbertem Nowakiem, jednym z instruktorów w Gracie Barra Birmingham i prawej ręki Braulio Estimy.

Lato jeszcze trwa i wielu z nas w tym okresie jedzie na urlopy, bierze wolne od wszystkiego i się renege, gerenege… znaczy odpoczywa i wraca do zdrowia. Jest oczywiście grupa aspołecznych zwyroli, która zamiast miło spędzać czas z rodziną ol-inkluzif w Egipcie na ten przykład, woli jechać w Polskę z takimi jak oni socjopatami w celu wykręcania kończyn, uciskania tętnic, przewracania „czy razy dziennie” (słownie 3) przez na ten przykład cały tydzień. To nic, że żona straszy rozwodem (bywa), co gorsza straszy, że nie będzie prania kimon (to już przesada, za takie rzeczy trybunał w Hadze skazywał) i te śmieszne ampułki z lodówki ( jakie sterydy? też coś… to na bóle stawów i te pe) wywali w pizdu do śmieci jak człowiek będzie korzystał z dobrodziejstwa drzemki renerene, renegat….(nożku®de jak imiona Graciech)… odpoczywał czyli.

Jakoś żone/narzeczone/dziewczyne się ugłaskało:
– Pojedziemy we wrześniu, taniej będzie, coś sobie kupisz ładnego na dodatek.
– We wrześniu to pewnie jakieś zawody wymyślisz albo seminarium.
– No co ty? Grapplera nie czytałaś? Octopuscup dopiero w październiku a to pierwsze zawody. Wyrobimy się… (kierwa, kiedy się przygotuję? Spoksik, pojedziemy tam gdzie mają jakieś jitsu, potrenuję wieczorkami. Jestem geniuszem muhahahaha!!!! )
– Co ty masz taki głupi wyraz twarzy? Boli Cię coś?
– Myślałem gdzie pojedziemy… (Głupi wyraz twarzy, też coś…)

kaprael

Zgoda jest, człowiek pojechał. Sam lubię podróż pekaesem… Ten urok współczesnego dyliżansu, ten romantyzm… No dobra jestem wieśniakiem, ok. Zostawmy to 😉 W tym roku Copacabana niezmiennie na morzem. Tym razem Łazy. Miło, spokojnie treningowo. Pytacie: A co z pogodą? Polskie morze? pewnie chu%$#@nia. Nic z tego moi drodzy. Piotr Kapral jako organizator wiele lat temu opuścił Polskę w celu, nie wszystkim wiadomym, uczenia się od dzikusów (uwaga! dzikusy to ci, którzy noszą mniej bielizny od nas, nie znają też takich dobrodziejstw cywilizacji jak ZUS, politycy, prawnicy i poniedziałek) jak zamawiać pogodę. No i Piotrunia przez godzinę odprawiał w domu taniec słońca z minutową przerwą na siku, co zaowocowało pięknym, słonecznym tygodniem i jedną burzą z grzmotami 😉

Oczywiście głównym bohaterem obozu był prof. Norbert Nowak akaNorbi. Tym razem czarny pas o BraulioEstimy uczył wariantów obrony pół gardy. Dużo zadań, dużo techniki. Drugiego dnia mieliśmy tyle zabawy ze sparingiem i tyle słońca na macie, że jeden z ziomeczków zaliczył zjazd do bazy czyli wycieczkę do szpitala karetką w celu uzupełnienia elektrolitów przy pomocy kroplówki 😉

nor

Resztę czasu wolnego spędzaliśmy nad morzem i trwoniąc pieniądze w Łazach które okazały się miastem „jednej ulicy”. Normalnie jak na łesternie. Brakowało tylko żeby dekoracja była podparta kijami z drugiej strony 😉 Ponieważ w tym roku byłem tylko z jedną pociechą na obozie (druga razem z żoną została w domu), byłem „karmiącym ojcem”. Wiązało się to z odwiedzaniem 1001 ciekawych miejsc dla siedmiolatki czyli: tatuaże, warkoczyki, lunapark, salony gier, stragany z zabawkami itp. Masa zabawy 🙂 Na szczęście jako „karmiący” miałem też inne przywileje np. wychodziłem z maty podczas treningu w ważnych ojcowskich sprawach 😉 ( starość nie radość, te młode bysiory mało mię nie wprasowali w mate), mogłem się spóźniać na trening (nie próbowałem nawet bo nigdy nie wiadomo czy zgoda na spóźnianie nie była sprytnym wybiegiem profesorów prowadzących na pognębienie ludzkości w ogólności bo wiadomo: szpalerek czeka 😉 ) i tu od razu dykteryjka nt. prof. Piotra akaPiotrunia Kaprala. Znany jest on nam i wam, mam nadzieję, jako człowiek wesoły, skory do żartów i hec. Zwykle wszelkie kawały robi i opowiada z poważną miną tak, że do końca nie wiadomo czy to krotochwila czy nie. Nie przedłużając: rano trening o 7.00, Janek wieczorem zapomniał klucza od maty, klucz na portierni otwartej od 8.00, wszyscy idą na tre, wychodzi Piotr i mówi: sory, Janek zapomniał o kluczu, nie ma treningu. Zapraszam na 10.00… a ludzie stoją i czekają:…hahaha bardzo śmieszne otwierajcie sale. Na to Piotr: ale serio nie ma klucza, można iść. Oni znowu:nie świruj, bujać to my ale nie nasitd … dopiero po dwukrotnym zapewnieniu, że nie będzie szpaleru dla nieobecnych wszyscy wrócili do domków. Przy czym w pokoju dostałem jeszcze dwa esemesy czy na serio nie ma treningu i czy to nie jest kolejna wkrętka Piotrunia, no bo wiesz Gonzo on jest znany z takich rzeczy itp…Widać kto mieczem wojuje temu potem nikt nie wierzy na słowo… Najlepsze jest to, że to Miki zapomniał klucza 😉

Wracamy do rzeczywistości i skupiamy się na ważnym elemencie każdego obozu jakim jest micha. Trzy posiłki dziennie, śniadanie i kolacja szwedzki stół. Brzmi ok. Smakowało trochę słabiej ale nie było tak bardzo źle 😉 Wiadomo, że jakość armii mierzy się jej jedzeniem. Im gorsze tym armia bardziej bojowa. Mówicie: hola,holaGonzolito a USA? Najlepsza armia na świecie i jakie dobre żarcie w filmach jedzą. A ja na to: pewnie dlatego w Wietnamie przegrali z Wietnamczykami napędzanymi ryżem z zupą na psich nosach i świńskim oddechu z grzybem mun? 😉 Krótko mówiąc dzięki takiemu jedzeniu bierzemy 2 miejsce na MP bjj (ciekawi mnie co jedzą Berserkerzy? Pewnie tych słabszych, którzy nie wytrzymali morderczego treningu… i to na surowo 😉 ) Po jedzeniu relaks czyli odpoczynek czyli rewitalizacja czy co tam chcecie. Jako Nestor Copacabany (dla mających luki w edukacji: taki starszy facet co to pomagał Grekom pod Troją wygrać jak im nie szło bo opowiadał takie historie jak to kiedyś młodzież szanowała starszych i wszystko było lepsze… no może oprócz pół gardy bo wtedy była gorsza i mówili, że powinna być nielegalna bo blokuje grę 😉 ). W każdym razie jako ten „Nestor” opowiadałem historie różne o tym: jak słuchało się kawałków 3H z Ceubiną zanim został Prezesem, jak jako biały pas ciągle próbowałem wynaleźć jakąś nową technikę i jakoś nie szło aż pewnego razu powstała…tam da damdamdammmmm!!! „Gonzura”dam dammmmmm!!! Jeszcze gadaliśmy o różnicach językowych między różnymi miastami i tu tradycyjnie skorek kontra szczypawka (wiadomo, że skorek no bo kto w ogóle mówi szczypawka… dziwnie to brzmi: szczypawka… serio szczypawka?… zawsze był skorek a tu nagle, że szczypawka… #bezsensu #propsyskorek) Ogólnie gładko przechodząc na grunt towarzyski na obozie byli sami spoko ludzie, prawilne ziomeczki reprezentujące kwiat młodzieży.

kap

Miały również miejsce dwa przełomowe wydarzenia:„chrzest” czyli ze świerzaków robiliśmy normalnych zawodników. Tańczyli makarene, czołgali się w wodzie i piasku, robili za naleśniki, ścigali się po plaży, odpowiadali na pytania z wiedzy o Bjj, pili świństwa wszelkiej maści. Głównym wodzirejem był Norbi, który wie jak daćpopalić (miałem co prawda kilka pomysłów ale Piotrek powiedział, że nie ma karetki pod ręką w razie co a poza tym mają wrócić o własnych siłach do obozu… co się odwlecze to nie uciecze… już myślę co w przyszłym roku zrobimy… może chociaż „rower”albo ”moździerz”kto wie może „wyścig dłużników” się uda dołożyć) Drugi przełomowy moment to moje przejście gardy Piotrunia Kaprala. Fakt, było to wieczorem, po ciężkim dniu, nikt tego nie widział oprócz Norbiego, który akurat wtedy sprawdzał telefon ale udało się. Bilans Walki 78:3 dla Piotra ale gardę przeszedłem i za trzy lata znowu mu przejdę hehe.

Na zakończenie tradycyjnie podziękowania: Bogu za ciągłe zdrowie do trenowania i humor żeby to wszystko opisać, małżonce, że zgodziła się na wyjazd jednocześnie poświęcając swój urlop (pojedziemy gdzieś jesienią i kupisz sobie coś fajnego 😉 ), wszystkim mordeczkom z obozu (wielka klasa 😉 ), Asura Wear i Manto za odzież treningową i wyjściową oraz Sportpower VitaminShop Odżywki-Kielce za suplementy bez których nie przeżyłbym tego obozu i oczywiście Wam drodzy czytelnicy, że macie cierpliwość czytać mnie jeszcze. Siemanko ziomeczki.

ps. Wiele sytuacji nie opisałem bo a) nie nadają się do druku bo czyta to ucząca się młodzież (może nie najostrzejsze noże w szufladzie ale jednak 😉 ), b) trzeba było tam być zapraszamy w przyszłym roku 😉 Hejka…

CO JEST KULANE?

Przeczytaj także