Jeden z czołowych zawodników w naszym kraju reprezentujący Academia Gorila Robert Henek, zaliczył udany sezon startowy. Na ostatnich ME JJ w Gliwicach Henek wywalczył tytuł Mistrza Europy co bez dwóch zdań zaliczy do jednego z największych sukcesów w swojej karierze. Na profilu Roberta pojawił się wpis w którym podsumowuje ubiegły sezon i dzieli się ciekawymi spostrzeżeniami dotyczącymi podejścia do rywalizacji na zawodach:
„Zakończyłem pierwszą połowę sezonu startowego, startując łącznie na 5 zawodach, zdobywając 3 złote medale, 1 srebrny, 1 brązowy, stoczyłem łącznie 19 pojedynków, z których wygrałem 16, a przegrałem 3. Ktoś powie, że to dobry wynik, ktoś powie, że taki sobie, a jeszcze kto inny powie, że się chwalę. Ale nie o tym chcę napisać.
Każdy trenujący i startujący jiujiteiro wie jak wygląda kocioł w głowie przed i w trakcie zawodów. Czasami zawody mogą toczyć się o przysłowiową pietruszkę na zawodach w Dzierżoniowie, gdzie musisz walczyć z ziomkiem, z którym kulałeś się juz 5 razy na międzyklubowych sparingach, a jak masz z nim powalczyć na zawodach to kocioł w głowie masz taki, że nie możesz się skupić na rozmowie z kolegą. Po co to wszystko ? Czemu walka „o coś” nagle zaczyna tak nas paraliżować, że nie potrafimy ogarnąć własnych myśli, a sparing z tym samym przeciwnikiem na macie kiedy nikt nie patrzy i nie ocenia nie wywołuje u nas żadnych lub prawie żadnych emocji ? Jaka jest różnica ?
Zastanawiając się tak nad tym jakiś czas dostrzegłem, że jedyna różnica jaka jest między walką na zawodach, a np. na sparingach w klubie jest taka, że na zawodach będzie rozstrzygnięty zwycięzca, a na sparingach nikt tego nie będzie oceniał. Wniosek z tego jest prosty – na zawodach jest zwycięzca i przegrany i to właśnie strach przed byciem tym drugim potrafi nas sparaliżować. A gdyby tak się go pozbyć ? I traktować walkę na zawodach tak samo jak walkę sparingową ? Walczyć, żeby się uczyć? Walczyć tak, żeby po jej zakończeniu stać się lepszym o kolejny mały element i mieć kolejne nowe refleksje ?
Kiedy, przed którymiś zawodami właśnie takie podejście sobie ustawiłem w głowie, poczułem jakbym stał się o połowę lżejszym. Wiadomo, że lubimy wygrywać, każdy z nas lubi, ale uznałem, że najważniejsze to żeby czuł się dobrze podczas walki, odczuwał przyjemność z robienia Jiu Jitsu. Nie ma nic ważniejszego niż komfort psychiczny i tak samo na sparingu w klubie, ze swoimi uczniami, czy też na zawodach chcę się cieszyć z kulania. Jeśli w konsekwencji tego okażę się lepszy – super. Jeśli okaże się słabszy – będę miał motywację do pracy.
95% z nas trenuje Jiu Jitsu, bo po prostu je kocha ( te 5% traktuje jako pewien margines ). Uwielbiamy być na macie, przebywać z ludźmi, z którymi trenujemy, rozkminiać nowe techniki, koncepcje, dzielimy się swoimi przemyśleniami, tak jak dzieci wymieniają się swoimi zabawkami i to jest w tym sporcie najpiękniejsze. W tej kwestii pewnego rodzaju inspiracją jest dla mnie Wardziak, który wyraźnie potrafi cieszyć się Jiu Jitsu i tym co ono mu daje, a jeśli przy okazji zdobędzie kilka złotych medali to cieszy jeszcze bardziej.
Na zdjęciu Joao Miyao płaczący po przegranym finale Worldsów z Gui Mendesem. Ktoś powie „no dobra koleś ma ambicje na bycie najlepszym i dlatego płacze”. Myśle, że dążenie do doskonałości to absolutnie bardzo dobra cecha, cecha mistrzów, ale z drugiej strony nie możemy zapominać o tym żeby cieszyć się z małych rzeczy, a porażki traktować jako kolejną przeszkodę do pokonania na swojej drodze.
Ja chcę cieszyć się z każdej przybitej piąteczki, odbytej kulanki, z każdej przekazanej lub poznanej techniki, z każdej poznanej nowej mordki, z każdej refleksji jaką mam dzięki Jiu Jitsu i właśnie dlatego Jiu Jitsu daje mi radość Oss”