Anita Zdrodowska po MŚ w Grapplingu

Witam!! We wtorek 27.09.2011 o 18.00 zaplanowany był wyjazd ze Szczecina. Oczywiście jak to zwykle bywa mieliśmy małe opóźnienie 😛 , więc podróż do Belgradu zaczęła się około 19. Muszę przyznać, że przerażała mnie myśl o tak długiej podróży, bo nadal miałam w głowie wspomnienia z wyjazdu na Ukrainę, gdzie drogi są w takim stanie, że nasze polskie przy nich to naprawdę super autostrady, he he. Na szczęście droga do Serbii okazała się bardzo dobra i podróż zleciała dość szybko. Po drodze mijaliśmy Niemcy, Czechy, Słowację ( gdzie razem z Sandrą kupiłyśmy pyszną białą herbatę Nestea o smaku morelowym- u nas takiej nie ma ), Węgry, aż w końcu trzeba było zatrzymać się na granicy i pokazać paszporty. To był znak, że właśnie wjeżdżamy do Serbii 😛 Nasz bus przejechał przez granicę bez problemu, niestety bus jadący z Krakowa nie miał tyle szczęścia i musieli zjechać na bok na kontrolę celną. Po jakimś czasie jednak ruszyliśmy dalej w trasę.

 Schody zaczęły się kiedy dotarliśmy do Belgradu. Najpierw nie mogliśmy znaleźć hotelu, gdzie odbywała się akredytacja, kiedy to się udało i wszystko załatwiliśmy, zaczęło się poszukiwanie hotelu, w którym mieliśmy noclegi i wyżywienie. Krążyliśmy po ulicach, Winiar z nerwów zaczął używać niecenzuralnych wyrazów, aż w końcu wpadł na pomysł, by wziąć taksówkę, która zaprowadzi nas na miejsce. Zakwaterowaliśmy się!! Następnie prysznic i chwila odpoczynku. O godzinie 16 czekał na nas autokar, który zawiózł nas na salę, gdzie odbyło się ważenie i kontrola medyczna. Miałam sporą niedowagę na 50kg, więc zważyłam się w dresie. Następnie powrót do hotelu, kolacja, prysznic i tak oto położyłam się spać około 1 w nocy, a o 6.30 trzeba było wstać, bo o 8.00 odjeżdżał autobus na salę, a trzeba było jeszcze zjeść śniadanie na 18 piętrze.. Śniadania były bardzo dobre, tzw. „szwedzki stół”, gdzie każdy znalazł coś dla siebie. Całe szczęście, że były soki, herbatki i kawa „z prądem”, bo do kolacji dostaliśmy wodę z kranu, która śmierdziała chlorem, fuj Do tego jeszcze przygoda z windą.. kto w tym uczestniczył ten wie 🙂

 Hala, na której odbywały się zawody nie była dla mnie zaskoczeniem, ponieważ kilka lat temu byłam tam na ME w zapasach. Od tego czasu niewiele się tam zmieniło.. mam na myśli zmianę na gorsze, bo warunki są tam naprawdę kiepskie. Toalety nie dość, że się nie zamykają to jeszcze niespodzianka od organizatora- wielka dziura w drzwiach.. Prysznice?! Heh .. Żeby się wykąpać musiałam poprosić Sandrę żeby poszła ze mną i stanęła na czatach, bo nie ma ani zamków w drzwiach, ani nawet zasłonki.

 Co do organizacji samych zawodów, to też nie było najlepiej. Co prawda były rozłożone 3 maty, ale i tak większość walk odbywała się na matach A i B. Mata C uruchamiana była sporadycznie, co skutecznie opóźniało całe zawody. Rano, gdy przyjeżdżaliśmy na salę i chcieliśmy zobaczyć krzyżówki okazywało się, że niestety nie są jeszcze gotowe. Plusem było to, że w czasie trwania walk zawodnicy, którzy mieli toczyć kolejne pojedynki byli wyczytywani przez mikrofon i w ten sposób każdy wiedział kiedy walczy i w jakim „kolorze”  Podobało mi się również to, że była osobna mata do rozgrzewki, bo jeśli ktoś rozgrzał się rano i po pierwszej walce na kolejną przyszło mu czekać pół dnia to mógł zawsze pójść i się trochę poruszać.

 Pierwszego dnia wystartowałam w formule no gi, tam stoczyłam 3 walki. Pierwszą z Amerykanką Lisą Ellis, która wpięła mi się za plecy i mimo moich starań żeby nie oddać szyi, w końcówce walki niestety mnie udusiła. Druga walka skończyła się dość szybko, tym razem to ja udusiłam Serbkę. Trzecią moją przeciwniczką była Oceane Talvard, z którą walczyłam już wcześniej na ME. Walka trwała 5 minut i skończyła się wygraną Francuzki na punkty i tym samym zdobyła ona srebrny medal, a ja musiałam pocieszyć się brązem.. Następnego dnia walczyłam w kimonach. W Pierwszej rundzie miałam wolny los , w drugiej spotkałam się z Serbką (czarnym pasem w judo), która próbowała mi rzucić „ramię”, ale na jej nieszczęście wiem jak bronić się przed tą techniką i dzięki temu oddała mi plecy i została skończona przez tak zwane w grapplerskim żargonie „Zębo Leo” (nie wiem czy tak to się piszę)  W walce o złoty medal spotkałam się ponownie z Oceane. Tym razem też przegrałam, ale uważam że zrobiłam dość dobrą walkę, bo na ME w gi szybko mnie skończyła na balachę, a teraz przegrałam na punkty i przetrwałam całą rundę. Talvard jest brązowym pasem bjj, a ja dopiero zaczynam przygodę w kimonach, więc pas który wiążę na biodrach jest koloru białego. Cały czas staram się uczyć nowych technik, część z nich jest dla mnie jeszcze zbyt skomplikowana, ale mam nadzieję , że niebawem uda mi się je ogarnąć i w przyszłym roku to ja stanę na najwyższym stopniu podium.

 W tej części sezonu zamierzam jeszcze wystartować w mojej dyscyplinie, więc pod koniec października jadę na II Puchar Polski Seniorek w Zapasach i jeśli dobrze wypadnę w tym turnieju to w grudniu czeka mnie Super Puchar w Zapasach. Być może wystartuję także w Mistrzostwach Polski w Bjj, które odbędą się jakoś końcem listopada, choć niezbyt odpowiadają mi tam kategorie wagowe, na najniższą jaka jest tj. 56kg mam jakieś 7kg niedowagi. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że w bjj nie można walczyć w butach, a po tylu latach treningów w zapaśniczkach jest mi ciężko się przestawić. Tym bardziej, że nadal na co dzień trenuję zapasy. To one wciąż są u mnie na pierwszym miejscu. Wiele mnie nauczyły i są częścią mojego życia.

 Co do planów na przyszłość to chciałabym utrzymać się w kadrze grapplingu i w przyszłym roku wygrać ME i MŚ, a czy mi się uda.. zobaczymy!! Czas pokaże. Na ten moment jestem zadowolona z moich występów na arenie grapplingowej, bo jak na tak krótki staż w tej dyscyplinie, uważam że nie jest najgorzej. Na koniec chciałabym podziękować mojej mamie, która mnie zawsze wspiera, moim trenerom Zygmuntowi Kretowi (zapasy) i Andrzejowi Radomskiemu (grappling), kolegom i koleżankom, którzy pomagali mi w przygotowaniach do zawodów, a także sponsorowi firmie Welet Europa, bez którego sfinansowanie wyjazdu na MŚ mogłoby być sporym problemem.

 Pozdrawiam

CO JEST KULANE?

Przeczytaj także