Nie będą to bynajmniej życzenia z okazji dnia kobiet. Pompowanie świąt kalendarzowych w mediach przyprawia o mdłości, a zatem aż prosi się o większą inwencję. Z takich właśnie pobudek powstała specjalna edycja kulania. Specjalna, gdyż zazwyczaj publikuję w piątki, ale no przecież dzień kobiet! Skoro już żona, mama i babcie dostały „much love” przyszedł czas na te drugie życie czyli wiadomo…żu-żits lajf!
Przez te wszystkie lata obserwacji sceny trudno było nie zauważać rozwoju żeńskiej strony sportu. Dzisiejsze czasy to już istny kosmos, w których płeć piękna stworzyła tak solidną społeczność, że gdzieś tam na świecie Kyra Gracie organizuje turnieje invitational tylko dla kobiet. Pomijając jednak kwestie sportowe, wizerunek trenujących dziewczyn wnosi do BJJ coś wyjątkowego. Przede wszystkim zaciera stereotyp, że jiu-jitsu jest sportem który przez swoją kontaktowość może być krępujący. Owszem, dla niektórych ta granica jest nie do przeskoczenia i perspektywa przytulania się z obcymi facetami, a nawet kobietami jest czymś nieosiągalnym. Jeżeli jednak zagłębić się w temat kobiecego jiu-jitsu to bez problemu można zauważyć, że coraz większy procent płci pięknej decyduje się na jiu-jitsu life, a nawet na sportową rywalizację. Dlaczego tak jest? Otóż emocje towarzyszące społecznym aspektom tej dziedziny są atrakcyjne niezależnie od płci. Endorfiny, emocje i adrenalina dotyczą wszystkich tak samo, zarówno facetów jak i kobiet. Jeżeli już mowa o aspektach czysto sportowych to walki kobiet na zawodach to przeważnie bardzo mocne napier#alanki, w których zawziętość i wola walki uatrakcyjnia aspekty wizualne dyscypliny. Rzecz ma się podobnie w MMA, gdzie walki kobiet są o wiele bardziej atrakcyjne niż facetów. Mogłoby się wydawać, że jest w nich o wiele mniej kalkulacji, a więcej nastawienia „kill and destroy”.
Na swojej drodze spotkałem i poznałem mnóstwo trenujących kobiet. Nigdy nie opuściło mnie przekonanie, że dzielimy tą samą zajawkę przez co wyróżniamy się spoza ogółu i zawsze będziemy mieli o czym ponawijać. Nie dajcie sobie wmówić, że Wasz udział w rozwoju jiu-jitsu jest mniej ważny etc. Sam fakt, że wybrałyście drogę fighterską jest czymś wyjątkowym i budzącym uznanie. Koniec końców to dzięki Wam jiu-jitsu nie jest pełnoprawnym „gejparty” 🙂 Wszystkiego dobrego dziewczęta, dozobaczenia na macie!
tekst: Łukasz Truskolawski