Wieść o sukcesach naszych grapplerów na Mistrzostwach Świata Grapplingu jak zwykle nie zdołała przebić się tam gdzie byśmy sobie tego życzyli. Wciąż jednak nie zmienia to faktu, jak bardzo jesteśmy dumni z tego co dokonali nasi reprezentanci tym bardziej, że zrobili ten wynik „u siebie”.
Z racji na prozę życia nie było mi dane oglądać wszystkiego na bieżąco, ani wciąż jeszcze nadrobić zaległości ale jedno jest pewne – poziom sportowy tej imprezy, jak i samej dyscypliny Grapplingu z roku na rok naprawdę wygląda coraz lepiej. Nie uważam, że nieobecność naszych wschodnich sąsiadów odebrała tej imprezie jakąś rangę czy ułatwiła w jakiś sposób drogę innym nacjom po najwyższe trofea. Byłem poważnie zaskoczony, kiedy dowiedziałem się o budżetach i tym jak bardzo finansowane są kadry narodowe krajów zarówno bliskiego wschodu jak i naszych zachodnich sąsiadów. Tym bardziej, że historia polskiego Grapplingu od zawsze w środowisku jest raczej kojarzona z „tym drugim”, mniej docenianym dzieckiem polskiego związku, które mimo tego że ma po górkę z wiatrem w oczy to i tak pokazuje charakter, daje z siebie maksimum i wraca do domu z medalem na szyi.
Zawsze, ale to zawsze powtarzam otoczeniu, również temu spoza kręgu. Nie, nasza kadra nie jeździ na obozy finansowane przez związek. Tak, większość kadrowiczów normalnie pracuje zawodowo 8-16. Tak, większość z nich na krajowe zawody jeździ za własne pieniądze. Wspominam o tym po to, aby podkreślić jak wielka siła tkwi w sporcie amatorskim, robionym z czystej zajawki na samodoskonalenie, które owocuje wynikiem sportowym przy akompaniamencie narodowego hymnu na podium. Kto w końcu nie chciałby dostać dresów kadry na pamiątkę, zawalczyć z orłem na piersi i choć przez moment poczuć się jak Ci, których obserwował tak właściwie przez całe życie w kasowych i popularnych dyscyplinach sportu.
Zarówno tegoroczni mistrzowie z naszej kadry jak i Ci którzy odpadli w drodze do podium to wysoki poziom zawodniczy, nie z pierwszej łapanki. Wielokrotnie już rozmawialiśmy na temat startów w kadrze i wiem, że dla każdego z nich jest to ważna rola i istotny start na drodze zawodniczej. Każdy z nich tak naprawdę swieci przykładem dla młodszego pokolenia, że warto ciężko pracować na to, aby móc walczyć w barwach narodowych i pochwalić się tym gdzieś poza wewnętrznym kręgiem do którego często Jiu Jitsu jest ograniczone. Tegoroczne starty naszych juniorów i zawodników z kategorii U- to najfajniejsze świadectwo tego, że budujemy w Polsce naprawdę mocne pokolenie.
Osobiście w nich wierzę i z całego serca wspieram. Oby również kiedyś konfrontacją na sparingach. Gratulacje !