Jonathan Calestine to zawodnik, który z wielkim hukiem wszedł do czołówki grapplingowego świata. Wszystko za sprawą zwycięstwa na EBI 15, gdzie w ostatniej chwili został ściągnięty w zastępstwo swojego przyjaciela z maty – Eddiego Cummingsa. Amerykanin w trzech pierwszych rundach pokonywał rywali „skrętówkami”, po raz kolejny udowadniając geniusz swojego trenera – Johna Danahera – w tym aspekcie grapplingu. W wywiadzie udzielonym Grappling Central Podcast, Calestine opowiadał o tym jak to się stało, że dźwignie na nogi stały się jego główną bronią, o złej opinii „skrętówek” w grapplingowym świecie, oraz o ewolucji BJJ.
Jon Calestine wygrał pas EBI w kategorii -66kg, ale wcześniej walczył również w niższych kategoriach wagowych. To, że od zawsze należał do najmniejszych zawodników w klubie wiąże się bezpośrednio z jego zamiłowaniem do „leg lock’ów”.
„Od samego początku mojej przygody z BJJ byłem najmniejszy w klubie. I było mi na prawdę ciężko, kiedy byłem wycierany o matę przez większych kolegów. Musiałem się nauczyć używać mojej specyficznej budowy ciała (niski wzrost, krótkie kończyny – przyp. red.). Mój styl to lata treningów, podczas których używałem swojego ciała jako efektywnego narzędzia. Będąc niebieskim pasem byłem miażdżony przez wszystkich, dopóki nie zacząłem używać dźwigni na nogi. Leg locki dały mi broń, której mogłem użyć przeciwko każdemu w klubie i z czasem zacząłem budować całą swoją grę wokół tego.”
Calestine odniósł się również do zasad bezpieczeństwa przy używaniu „skrętówek” i porównał ryzyko kontuzji przy leg lock’ach do innych technik kończących.
„Musze przyznać, że o wiele bardziej boję się o o swoje zdrowie, kiedy ktoś wyciąga mi kimurę niż przy „skrętówce”. Oczywiście wiąże się to z tym, że mam szeroką wiedzę w temacie dźwigni na nogi. Większość ludzi jednak nie wie jak uciekać z zagrożonych pozycji, ani kiedy klepać i stąd właśnie biorą się kontuzje kolan. W „tradycyjnych” klubach BJJ od pierwszego dnia na macie słyszy się, że „heel hook” to zło i oszukańczy sposób na wygraną. Ja natomiast od samego początku byłem uczony świadomości tego, że nogi to duża część mojego ciała i mogą zostać zaatakowane tak samo, jak cała reszta. Wcześniej wspomniana grupa udaje, że ta część ciała nie istnieje i to właśnie oni odnoszą kontuzje przy „skrętówkach”. Jedyny raz, gdy mój przeciwnik ucierpiał był wtedy, kiedy miałem zapięty uchwyt, a rywal spojrzał na mnie i zwyczajnie odmówił klepania. Kolano strzelało wielokrotnie i ewidentnie było widać niewiedzę tego człowieka. Nie sądził, że „heel hook” może rzeczywiście działać, nie wiedział kiedy klepać, a tym bardziej nie wiedział jak z tej sytuacji uciec. Wszystko obraca się wokół braku wiedzy.”
Amerykanin z Renzo Gracie Academy zaznacza jednak, że nie wszyscy z tzw. starej szkoły są takimi ignorantami.
„Widać, że czasy się zmieniają i przychodzą do naszego klubu osoby, które chcą nauczyć się systemu dźwigni na nogi. I nie chodzi o to, że ci ludzie pragną być „leglockerami”, ale chcą być świadomi nadchodzących zagrożeń. Często widzę zawodników, którzy uczą się defensywy i nadal prowadzą swoją grę. Jest to taka sama gra, jaką uskuteczniali 10 lat temu, ale teraz jest wzbogacona o wiedzę w temacie nóg. Myślę, że mieszanka starej szkoły i leg lock’ów to kierunek, w którym nasz sport będzie ewoluował.”