Był to mój pierwszy start w formule grapplingu i muszę powiedzieć, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Była to ostatnia możliwość startu po długim i gęstym w zawody sezonie co przełożyło sie na niską (w porównaniu z największymi zawodami SF i BJJ) frekwencję. W każdej kategorii było jednak kilku mocnych zawodników, zaś w kat. -90 czterech bardzo mocnych – Bagi, Kamil, Zbyszek i Maciek Różański. Walk było sporo i jeśli ktoś chciał pooglądać walkę na chwyty na wysokim poziomie to nie mógł być zawiedziony – szczególnie w pamięci została mi walka Borysa Mańkowskiego z Tomkiem Mączką.
Co do mojej kategorii to startowali w niej m.in – Rafał Lasota, Piotr Podstawczuk i Wojtek Piekut (mój klubowy kolega, bardzo mocny niebieski pas, świetnie walczący gardą), więc dość mocna obsada. Do startu w tej kategorii zrzucałem ~ 6 kg, co przełożyło sie na moja kiepską dyspozycję fizyczną. Na MM tydzień wcześniej wszystko było ok, a w Koninie czułem, że jestem słaby i bez „pierdolnięcia”. Zwycięstwo w kategorii bez gi udało mi się „wymęczyć” dobrym przygotowaniem zapaśniczym i obroną w parterze. Co do kategorii w gi to pierwszą walkę oddałem Wojtkowi i przez repasaże doszedłem do 3 miejsca.
Duże wrażenie zrobiła na mnie siła organizacyjna PZZ – widać, że mają struktury, których brakuje BJJ i SF, co czyni grappling bardzo atrakcyjną formuła. Wydaje mi się, że możliwość dotacji i brania udziału w międzynarodowych zawodach spopularyzuje ją wśród zawodników – ja mam zamiar kontynuować starty w niej i gorąco zachęcam do tego wszystkich. Poziom sędziowania i przepisy są jeszcze niezadowalające, ale kiedy ta dyscyplina „okrzepnie” będzie według mnie w stanie rywalizować z SF i BJJ również pod tym kątem.
Na koniec chciałbym gorąco podziękować Krzyśkowi, Piotrkowi, Wojtkowi, Krzyśkowi i Rafałowi za wsparcie podczas i między walkami oraz prześmieszny weekend, całemu klubowi CFC za pomoc w przygotowaniach, firmie Manto za stroje do walki oraz Ewie za wielkie serce.