Brazylijskie Jiu-Jitsu jest polecane, tak naprawdę, każdemu. Osobom z niepełnosprawnościami fizycznymi, z zaburzeniami psychicznymi, osobowości, czy tymi rozwojowymi. Często jednak brak wiedzy naukowej sprawia, że polecamy ten sport każdemu nie biorąc pod uwagę różnic pomiędzy jednostkami lub nie mając wiedzy dotyczącej tych zaburzeń. Tylko, że nie każdy musi wiedzieć wszystko o wszystkich. I polecać też można, ale umiejętnie. Dlatego właśnie pragnę podzielić się z Wami wiedzą płynącą z doniesień naukowych i tym samym rozpocząć serię felietonów traktującą o tych różnych zagadnieniach w kontekście Brazylijskiego Jiu-Jitsu.
Nie sądzę, że to źle, że propaguje się ten sport, ale uważam, że pomija się najważniejszy aspekt: pomocy psychologicznej/psychiatrycznej chociażby w depresji. I oczywiście nie tylko w niej. Nieważne, jak bardzo dobroczynny wpływ ma ta genialna sztuka walki, to i tak nic nie zastąpi specjalistycznej pomocy, w której bierze się pod uwagę szczególne cechy jednostki.
Często słyszy się: „masz depresję? Idź na matę i kogoś zduś”! Wiadomo, że to taki tekst, który ma na celu zmotywować drugą osobę. Ale w tym zdaniu już można zauważyć pewien dysonans – osoba w głębokiej depresji może nawet nie być w stanie gdziekolwiek iść. I tu dochodzimy do najważniejszego – leki i terapia pozwalają zwalczyć depresję, z którą zmaga się w Polsce około 1,5 mln osób. Jednakże BJJ może wspomagać leczenie różnych zaburzeń, a za sprawą czego to się dzieje, postaram się wyjaśnić w osobnym artykule.
Istnieje wiele źródeł, z których dowiadujemy się, iż jiu-jitsu jako sport, w którym trzeba bezustannie analizować i reagować na różne sygnały (bo w przeciwnym razie ktoś może nam odciąć dopływ powietrza) jest swego rodzaju treningiem uważności, czyli medytacją. Jak powszechnie wiadomo, medytacja z kolei pomaga się wyciszyć i skupić na tym, co tu i teraz. Z BJJ tak właśnie jest. Tutaj także można upatrywać jego korzystnego wpływu na człowieka. I ten temat również będzie przedmiotem moich rozważań.
Na ten moment, apeluję, aby nie spłycać różnych problemów, z którymi mierzą się ludzie zarówno nietrenujący, jak i trenujący, przez mówienie, że trening jest lekarstwem na wszystko. Bo żadna skrajność nie jest zdrowa. Wielu nowicjuszy, a także weteranów sportów walki podchodziło do sportu jak do antidum na całe zło. Jak się później okazywało, BJJ mimo swojej pozornej doskonałości nie sprawiło, że takie jednostki cudownie ozdrowiały i jak w przypadku chociażby Mauricio Zingano (męża zawodniczki UFC – Cat Zingano) powstrzymały się od popełnienia samobójstwa. Ten czarny pas, dosłownie walczył z depresją na macie i dlatego, że jakiś aspekt został pominięty, sporty walki mu nie pomogły w niepodjęciu decyzji o odebraniu sobie życia. Cat Zingano bardzo przeżyła tę tragedię i to nakłoniło ją do stworzenia, w zeszłym roku, linii odzieżowej „fight to the bone” po to, aby zwiększać świadomość co do zapobiegania samobójstwom.
My Rally With Me campaign is live! You can now order my ‘Fight To The Bone’ apparel to help raise money for suicide prevention. Our goal: $1,500 (or more!) Thanks for the support! #teamalphacat #alphacatzingano #acz #catzingano #fukthestigma https://t.co/vGT7qoK70T @ufc pic.twitter.com/0Mv6xnJ7A0
— Alpha Cat Zingano (@CatZingano) August 8, 2018
Także pamiętajcie, że nawet jeśli Wasze życie zmieniło się dzięki BJJ, to niekoniecznie stanie się tak u tych, którzy codziennie toczą walkę z samymi sobą. Zachęcajmy do uprawiania tego szlachetnego sportu, ale uczulajmy na to, że sam sport nie załatwi wszystkich problemów. Chyba, że mowa o odreagowaniu złego dnia… aczkolwiek idąc na trening w złym stanie psychicznym również powinniśmy być ostrożni, bo mata to nie gabinet terapeutyczny, w którym możemy wyrzucić wszystkie negatywne emocje. To miejsce, w którym warto uczyć się panować nad emocjami, bo dzięki tej kontroli jesteśmy w stanie mieć wpływ na (prawie) każdą sytuację. A już na pewno na taką, w której to jesteśmy poddawani i chcemy wykonać czynności związane z obroną przed atakiem.
Tekst: Barbara Zielińska